Zadawali jedno tylko pytanie: "Gdzie Giermaniec?" Byli dumni, że gonią do Berlina "gitlerowską swołocz". Często powtarzali: odważny tylko jeden raz umiera, tchórz umiera wielokroć razy. Szli wyprostowani, nie zważali na nękający ich ogień niemiecki. Tej dumy ze zwycięstwa można im było pozazdrościć" - tak lipiec 1944 roku wspominał mieszkaniec Grodna Jan Siemiński.