O poranku idziemy do cerkwi. Podchodzimy do Priczastia – prawie wszyscy. Przecież nikt tu nic nie musi, nikt nikomu tu nic nie każe, a mimo to wewnętrznie czujemy, że tak trzeba, że powinniśmy. Chcemy, by u kresu modlitewnej wędrówki nasze serca były czyste. To z szacunku do religii, z szacunku do Cerkwi, z szacunku do Boga i z szacunku do siebie nawzajem. W oczekiwaniu na spowiedź podchodziliśmy do siebie, podajemy dłoń prosząc: - Prosti mnie hresznomu. – Boh prostit – słyszymy w odpowiedzi. Tego, co zrobił tego ranka chór, nie da się opisać słowami. No bo jak opisać muzykę nie pokazując partytury? A jeśli nawet bym to zrobił, to sądzę, że i tak nie oddałaby ona wiernie dzisiejszej interpretacji tej modlitwy. Dość powiedzieć, że widziałem łzy wzruszenia. Mimowolnie, cieknące po policzkach łzy wzruszenia młodych ludzi, bo usłyszeli śpiew tak piękny, jakby sam Bóg do nich przemówił.
Czytaj więcej...