"Grupa uzbrojonych enkawudzistów, wspólnie z miejscową milicją dobijała się nocą do drzwi, budziła swe ofiary, dając im krótki czas na spakowanie się, i odwoziła na stację kolejową, gdzie czekały już szeregi towarowych pociągów. Wtłaczano 40 do 70 osób w ciemne czeluści wagonu, który zamykano i plombowano od zewnątrz. Mały, zakratowany otwór w ścianie zastępował okno, dziura w podłodze całe sanitarne urządzenie, a a cztery ogromne prycze służyły jako legowisko dla ludzi" - zaczyna się fragment wspomnień z książki "Isfahan, miasto polskich dzieci".