Szkielet, który znaleziono kilka dni temu przy ulicy Skłodowskiej-Curie to zwłoki radzieckiego żołnierza poległego podczas walk w lipcu 1944 roku - mówi nasz Czytelnik. - Jestem tego pewien na 99 procent. O zdarzeniach tych opowiadał mi ojciec - dodaje.
O niecodziennym znalezisku informowaliśmy przedwczoraj w tekście Ludzki szkielet znaleziony na budowie ulicy [FOTO]. W tej sprawie zadzwonił do redakcji nasz Czytelnik.
- Żołnierz sowiecki, którego zwłoki odnaleziono poległ latem 1944 roku. Rosyjskie wojska weszły do Sokółki od strony Słojnik. Pierwsi pojawili się zwiadowcy. Kilku z nich zostało zabitych przez niemieckiego snajpera, który operował w rejonie obecnej mleczarni. Dwóch poległych żołnierzy pochowano przy ulicy Skłodowskiej-Curie, a miejsce to oznaczono. Jednak sowieckie czołgi, które tam nadjechały, zrównały teren z ziemią. Po wojnie dokonywano ekshumacji, jednak odnaleziono zwłoki tylko jednego żołnierza - tłumaczy Czytelnik (imię i nazwisko do wiadomości redakcji). - Moim zdaniem w tym miejscu powinien się znajdować tzw. medalion, to znaczy ebonitowa tubka, w której umieszczono karteczkę z danymi wojskowego. To odpowiednik polskiego nieśmiertelnika.
Czytelnik wyjaśnił też, skąd w miejscu tym mogły znajdować się pociski moździerzowe (czytaj tekst Pocisk na ulicy Skłodowskiej [FOTO]). - W lipcu 1944 roku stały tam moździerze pułkowe, z których ostrzeliwano Niemców broniących się w Sokolanach. Moździerze odjechały, ale pozostawiono zapas amunicji i dość długo nikt nie kwapił się, by ją zabrać. Pociski te nie powinny być groźne, bowiem nie miały wkręconych zapalników - tłumaczy Czytelnik.
(is)