Szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz ocenił dziś, że działania Żandarmerii Wojskowej, która zatrzymała żołnierzy, to była nadgorliwość. Jak zaznaczył, wyjaśni to jednak komisja powołana w ŻW; dodał, że oczekuje natychmiastowych działań ze strony komendanta głównego ŻW płk. Tomasza Kajzera .
REKLAMA
Onet napisał w środę wieczorem, że Żandarmeria Wojskowa zatrzymała trzech żołnierzy, którzy na przełomie marca i kwietnia przy granicy polsko-białoruskiej w okolicy miejscowości Dubicze Cerkiewne oddali strzały ostrzegawcze w kierunku napierających uchodźców.
CZYTAJ TEŻ: Polscy żołnierze zakuci w kajdanki za użycie broni na granicy polsko-białoruskiej. „Zatrzymajcie ten obłęd”
Szef MON podkreślił na konferencji prasowej, że decyzja o zatrzymaniu żołnierzy przez Żandarmerię Wojskową była decyzją tej formacji. Dodał, że ani on, ani Prokurator Generalny czy inni ministrowie nie byli o tym informowani. - Ale poleciłem od razu po powzięciu tej informacji - bo uważam, że była to, moim zdaniem, to moja ocena - nadgorliwość w takim wypadku, ale wyjaśni to komisja powołana w Żandarmerii Wojskowej. Jeżeli ktokolwiek przekroczył uprawnienia, jeżeli ktokolwiek wykroczył poza uprawnienia, zostanie ukarany, zostaną wyciągnięte konsekwencje - oświadczył.
- Oczekuję natychmiastowych działań ze strony Komendanta Głównego Żandarmerii Wojskowej, żeby podjął natychmiastowe działania - powiedział Kosiniak-Kamysz. Dodał, że z nim rozmawiał w czwartek „w celu wyjaśnienia sposobu", w jaki te działania zostaną podjęte.
(PAP)