Czasami człowiek jedzie szybciej. W moim przypadku było to może o 20 km/h za dużo, w terenie zabudowanym - mówi burmistrz Sokółki, Stanisław Małachwiej. Prokuratura Okręgowa w Łomży postawiła właśnie zarzuty wójtowi gminy Słupsk i szefowi tamtejszej straży gminnej za to, że odstąpili od wymierzenia kary włodarzowi Sokółki.
O sprawie poinformował dziś "Głos Pomorza". Gazeta napisała, że fotoradar zrobił zdjęcie auta kierowanego przez Stanisława Małachwieja. Doszło do tego wiosną 2010 roku w Lubuczewie, w gminie Słupsk, w województwie pomorskim. Burmistrz Sokółki powinien zapłacić 100 złotych mandatu i dostać dwa punkty karne.Tak się jednak nie stało.
- Sprawa jest trochę podobna do tej, która toczy się właśnie przed sądem w Sokółce - mówi Maria Kudyba, rzecznik prasowy łomżyńskiej Prokuratury Okręgowej.
Według organów ścigania, wójt Słupska Mariusz Ch. i szef straży gminnej Marek F. odstąpili od uprawnień w celu osiągnięcia korzyści. - Postawiliśmy im zarzuty z artykułu 231 paragraf 2 Kodeksu karnego. Akt oskarżenia jeszcze nie trafił do sądu. Myślę, że dojdzie do tego niebawem, jeszcze w tym roku - mówi Maria Kudyba. - Oba postępowania są prowadzone na bazie materiałów wyłączonych z innej sprawy, dotyczącej gospodarowania odpadami w gminie Sokółka - dodaje.
Jak już informowaliśmy, telefon burmistrza Sokółki był na podsłuchu w związku ze śledztwem dotyczącym Euro Sokółki. Zarzuty w "sprawie słupskiej" śledczy postawili na podstawie zapisów rozmów z aparatu Stanisława Małachwieja.
- Prokuratura robi swoje. Trudno na tym etapie coś dodać. Byłem już w tej sprawie przesłuchiwany w Białymstoku - stwierdza burmistrz Sokółki. Stanisław Małachwiej jest w tym postępowaniu świadkiem.
- Prokuratura zarzuca mi, że naraziłem gminę na utratę stu złotych. Jak to usłyszałem, nie wiedziałem, czy się śmiać, czy płakać - mówi "Głosowi Pomorza" wójt Słupska. - W 2010 roku dzwonił ktoś. Być może powiedziałem "Będę rozmawiać z komendantem", bo jako wójt jestem jego przełożonym.
(is)