Mowa prosta powoli zanika. Posługuje się nią starsze pokolenie, nasi dziadkowie i rodzice. Młodsze osoby rozumieją ją, ale nie potrafią lub wstydzą się jej używać. Kiedy Kaszubi czy górale tworzyli słowniki i pielęgnowali swoją gwarę, u nas odchodzi ona w niepamięć. Była przedmiotem drwin i żartów, kojarzono ją z zacofaniem i biedą. Czy jest szansa na to że przyszłe pokolenia będą mogły poznać i usłyszeć ten śpiewny język? Czy warto kultywować i utrwalać to wszystko, co jeszcze możemy usłyszeć od starszych ludzi? Rozmawiamy na ten temat z panem Stanisławem i panią Nadzieją.
Jak pan myśli, czy wszyscy rozumieją mowę prostą?
- Ni każdy haworyć, ala usie razumiejuć. Prosty jazyk ni skroś rouny. Czasam u adnoj wioscy inaczej hawaryli, a u druhoj inaczaj.
Czyli w różnych miejscowościach ludzie mówili po prostu, ale ta mowa różniła się?
- Kiedyści czaławiek ad nas pajechał da Puszczy Auhustouskaj pa drewo. Jedzia, a napreciu jaho jedzia Mazur, czyli zza reki. I haworyć da jaho: „Panie, cy Pan nie znalaz worek, worecek w nim chleba glomecek i poswistacem psewiązane”.
„Nie” - haworyć nasz. „Ja znajszoł miaszok, miaszoczak u jom chleba kusoczak i puhaju zawiazany”. „A nie, nie to nie maje” – odkazał Mazur.
Dlaczego młode pokolenie wstydzi się mowy prostej?
- Jany ni choczuć, kab z jich śmijali druhija. Haworać pa polsku, tak jak usie rawieśniki. Pa prostu to tylko u chaci da baćkou, jak nichto ni czuja. A hetoż taki piekny jazyk, taki śpiewny, meladyjny. Trebo kab jaho zapiswali, nahrywali, kab był dla patomnych. Kab jany wiedali jak jich baćkie i dziedki hawaryli. Heto wielmi ważna. Jak my paumirajam, to uże nichto ni budzia hawarył pa prostu. Kab jaki film nahrali, jak my haworym, śpiawajam. Teraz moda na usio staroja, to moża i nasza mowa wierniacca.
A czy jest różnica między mową prostą w różnych miejscowościach?
- U nas usie haworać prawie tak samo, ale uże kala Bielska to zusim inaczaj. Jak maja swacha pryjechała da nas pierszy raz i naczała hawaryci, to my nic ni razumieli. U nas piatuch, a u jich piawun. Jana pryjechała zimoju i haworyć – „Ala u was hurby mne holopy zapadalisa u nech”. A ja dumaju, sztoż jana haworyć? Jakija hurby, holopy? A skul żesz majo dzicia znajszło sabie dzieuku? A jak my dahaworymsa? I ja zachodziła u hoławu, jak moj syn tam dahawaryłsa za swajeju dzieukaju, jak jon jaje znaszoł, jak tam i u sklepi, i na hulicy usie tak haworać. Ni ustydajucca jak u nas. Nu a potym jana tłumaczyć, szto hurby heto kurhane śniehu, a holopy to nohi. Śmieszno było czasam jak my hawaryli, trebo było tłumacza, nu ala u kance uże my wiedali.
Jak pani myśli, czy jest szansa aby mowa prosta nie zaginęła?
- Trebo jaje ściarahczy. Da nas pryjechau letam jakiści mużczyna z Warszawy. Jon wielmi był ciakawy jak my haworym, zapiswał usio. Tłumaczył, szto jon pisza jakujuści książku. I nahrywał nas. I u nas trebo, kab chtości hetym zaniausa. Kab pahawaryli za starejszymi ludźmi, zapisali heto. Teraz astatni momant, kab naszu mowu pirachawaci patomnym, bo jak my pamrem, to usio pamre z nami. Mowy prostaj ni trebo ustydacca, heto nasza baćkouszczyna. Jana takaja piekna i bliska sercu.
Dziękuję bardzo za rozmowę.
Halina Raducha
Zachęcamy naszych Czytelników do dyskusji. Czy mowy prostej należy się wstydzić, czy ją pielęgnować i przekazywać następnym pokoleniom? Czy powinniśmy ją zapisywać i utrwalać jako ważną część naszego życia i historii?