Mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że najlepsze na dobry sen jest... zmęczenie. W większości wstaliśmy dziś wypoczęci. I tak jak po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój, tak po ciężkim etapie wędrówki przychodzi ten lżejszy. Sobotni dzień, podobnie jak wczorajszy, rozpoczął się Boską Liturgią, po której zjedliśmy wspólne śniadanie. Proboszcz wraz z parafianami bardzo się starali, by nie zabrakło niczego, ku pokrzepieniu naszych ciał przed 23-kilometrowym etapem.