Przyroda jest przygotowana na taką pogodę - mówi Waldemar Sieradzki, nadleśniczy z Poczopka. Najtrudniej w tak wielkie mrozy jest sarnom, zimorodkom oraz... bobrom. - Żubry mają się całkiem nieźle. Jeleń też sobie poradzi. Natomiast sarna może mieć kłopoty z odgrzebaniem pokarmu spod zmarzniętego śniegu. Na polach się więc nie pożywi. Jeśli mrozy będą się przedłużać, sarna ucierpi najbardziej. A za rok ucierpi ryś, bo będzie miał mniej pokarmu. 70 procent jego "menu" stanowią bowiem sarny - tłumaczy Waldemar Sieradzki.
Drapieżniki lepiej sobie radzą podczas siarczystych mrozów, przez to, że łatwiej jest im upolować zwierzynę. Jak mówi nadleśniczy z Poczopka, w całej Puszczy Knyszyńskiej jest ok. 30 wilków (niektórzy mówią nawet o 50 osobnikach) i tyle samo rysi.
- Jenot w taką pogodę jak teraz śpi w najlepsze. Natomiast kłopoty mogą mieć bobry. Co prawda przygotowały w swoich żeremiach zapasy na zimę, jednak od czasu do czasu muszą wydostać się na zewnątrz. Zdarzają się przypadki, że gdy woda zamarznie, to bobry giną. Giną także zimorodki, najpiękniejsze polskie ptaszki. One żywią się rybkami. Na szczęście mają kilka lęgów w roku i ich populacja szybko się odradza. Na drzewach można teraz dostrzec zmarznięte myszołowy i sowy. Na szczęście na trasie z Krynek do Sokółki widziałem ostatnio nornicę przebiegającą przez jezdnię, a więc karmy tym ptakom nie powinno zabraknąć - mówi nadleśniczy.
Mróz nie jest dla zwierząt problemem. Przed nadejściem zimy zmieniają futro. - Jest ono inne niż letnie, bardzo przypomina polar. Zresztą tworząc ten materiał wzorowano się na sierści niedźwiedzia polarnego - dodaje Waldemar Sieradzki.
(is)