Sarkis Sako Chichian opowiada o kaukaskich smakach, ormiańskiej kuchni oraz o szaszłykach, których można skosztować w Sokółce.
Jak znalazł się pan w Polsce i w Sokółce teraz i wcześniej?
Pochodzę z Armenii, z Erewania. Po raz pierwszy trafiłem do Polski w 1990 roku, kiedy u nas była ciężka sytuacja, toczyły się walki o Górny Karabach (rejon sporny między Armenią a Azerbejdżanem – red.). Moi znajomi tutaj właśnie mieszkali i pracowali. Przyjechałem i zostałem. Byłem tu do 1999 roku. Później przez 14 lat mieszkałem w Kijowie na Ukrainie, gdzie prowadziłem restaurację wraz z żoną. W Sokółce jestem ponownie od dwóch miesięcy na zaproszenie państwa Matczaków, przygotowuję potrawy ormiańskie w Pub Blues & Rock „U Matczaka”.
Od jak dawna zajmuje się pan kuchnią?
Zacząłem, gdy miałem 18 lat. Można powiedzieć, że jestem samoukiem. U nas, na Kaukazie rodzice, starsi, uczą młodych przyrządzać potrawy. Podglądasz, patrzysz, później coś poprawiasz. Żadnych szkół gastronomicznych nie kończyłem. A gotowaniem zajmuję się od ponad 30 lat. To coś wspaniałego – móc zaserwować obiad, który wszystkim smakuje.
W którym z miejsc, gdzie pan mieszkał, żyło się panu najlepiej?
Myślę, że tutaj najbardziej mi się podoba - zarówno ludzie, jak i atmosfera.
Jaka jest ormiańska kuchnia?
A czym różni się ormiański koniak od innego koniaku? Na przykład chaczapuri to potrawa gruzińska, ale podaje się ją także u nas. Można raczej mówić o kuchni kaukaskiej. Ale trzeba pamiętać o przyprawach i ich mieszkankach charakterystycznych tylko dla ormiańskiej kuchni. Te, z których korzystam przywiozłem ze sobą. Nie można ich raczej dostać w Polsce.
Czym wyróżnia się szaszłyk ormiański, który pan serwuje?
Jak klient jest zadowolony, to i ja jestem zadowolony. Trzeba po prostu w swoją pracę włożyć część swojej duszy. Liczy się przyprawa i odpowiednie marynowanie mięsa. Trzeba wiedzieć też, ile czasu i w jaki sposób potrawę piec.
Szaszłyk ormiański to samo mięso, a nie tak jak w Polsce – mięso z warzywami. Piecze się go na grillu kaukaskim zwanym mangałem opalanym węglem drzewnym. Wcześniej należy pamiętać o zamarynowaniu mięsa. Najlepiej zrobić to dzień wcześniej. Samo pieczenie trwa około kwadransa. Mięso nabija się na szpadki nazywane szampur. Do tego podaje się chleb ormiański lawasz oraz sos adżyk robiony z pieczonych warzyw i mieszanki przypraw.
Na co dzień szaszłyk podawany jest w pubie „U Matczaka”. Będziemy go także serwować na Dniach Sokółki. Chętni mogą skosztować tam także pieczonych żeberek. Na stadionie będzie nasze specjalne stoisko Pubu Blues & Rock „U Matczaka”.
Jakich innych smakołyków spod Kaukazu będzie można spróbować w Sokółce?
Od lipca wprowadzimy w Pubie więcej potraw ormiańskich, np. lula kebab, chaszlama oraz inne dania z jagnięciny i wołowiny. Czekam teraz na moją żonę, która ma bardzo duże doświadczenie w kuchni.
Dziękuję za rozmowę.
Strona internetowa Pub Blues & Rock „U Matczaka”
{disqus_off}