W ubiegłym roku za tonę rzepaku płacono 2000 zł, teraz jest to zaledwie 1100-1200 zł. Za "metr" (100 kilogramów) żyta można było dostać 70 zł, obecnie to zaledwie 40-42 zł. - Takiego spadku nikt się nie spodziewał - mówi Jan Reńko, ekspert z sokólskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego.
- Jeszcze na wiosnę spodziewano się, że cena pszenicy spadnie do 80 zł. Teraz można za nią dostać 60 zł. Owies kosztuje około 45 zł, jęczmień - 50-55 zł, podobnie pszenżyto. A wciąż nie wiadomo, ile jeszcze zboża wjedzie do Polski z południa - z Węgier i Słowacji oraz z Ukrainy. Tamtejsze ziarno ma lepsze parametry niż nasze - tłumaczy Jan Reńko.
Jego zdaniem, w tym roku mało który z rolników wyjdzie na swoje. - W grę mogą wchodzić tylko te gospodarstwa, na których są dobre gleby i które osiągnęły wysokie plony. Tylko tam gospodarze mogli wyjść na zero albo lekko powyżej zera - mówi ekspert z ODR-u. - Mamy koniec żniw. Rynek zbóż to jednak trudna sprawa.
Nie wiadomo ilu rolników zdecyduje się na przechowywanie zboża i czy na tym zyska. Nie ma bowiem pewności, że cena ziarna jeszcze nie spadnie. Pocieszający może być jedynie fakt, że w przyszłym roku spadną stawki podatków rolnych opartych właśnie o średnią cenę żyta podawaną przez Główny Urząd Statystyczny. To z kolei będzie zmartwieniem dla samorządów, które odczują mniejszy dopływ gotówki do swoich kas.
(is)