Jeżeli łamie się krzyże... To nie jest to normalne w chrześcijańskim kraju - mówi ksiądz Włodzimierz Misiejuk, dziekan sokólski, proboszcz prawosławnej parafii pw. św. Aleksandra Newskiego.
O sprawie poinformował nas Czytelnik. "Podobno ktoś próbował wejść na cerkiew po piorunochronie, zostawiając ślady butów, a także łamiąc piorunochron... To już nie pierwsze takie zdarzenie, przypominam o zerwanym krzyżu z bramy wejściowej dziękuję i liczę na reakcję" - taką informację otrzymaliśmy mailem wczoraj wieczorem.
- Zniszczenia zauważyli robotnicy pracujący na rusztowaniach przy bramie powstającej przed sokólską cerkwią. Przyglądali się po prostu na swoją pracę i dostrzegli, że coś jest nie tak - mówi ksiądz Włodzimierz Misiejuk.
Uszkodzona jest jedna z metalowych płytek pokrywających kopułę świątyni oraz piorunochron oderwany od muru. Ktoś dostał się tam, wspinając się na dach po... piorunochronie. Robotnicy pracujący przy cerkwi twierdzą, że sporo ryzykował, bowiem upadek mógł się skończyć trwałym kalectwem.
Proboszcz łączy to zdarzenie z zerwaniem krzyża z bramy przed cerkwią w sierpniu br. - Gdyby nie tamten incydent, myślałbym, że to efekt jakiegoś idiotycznego zakładu, że ktoś założył, iż uda się wspiąć na dach cerkwi - dodaje.
Wandal najprawdopodobniej wchodził na dach po piorunochronie od strony ulicy 1 Maja. Zdaniem księdza Włodzimierza Misiejuka, miejsce zostało wybrane nieprzypadkowo, jako najbardziej oddalone od ruchliwej ulicy i kamer monitoringu zamontowanych przy urzędzie miejskim.
Koszty naprawy nie będą zbyt wielkie (przyklepanie płytki i przykręcenie piorunochronu do muru cerkwi), ale kłopotliwe, trzeba bowiem będzie ustawić niewielkie rusztowanie.
Parafia nie będzie raczej zgłaszać sprawy na policję. - Jeżeli taka będzie wola boża, to rzecz sama wyjdzie - dodaje ksiądz dziekan.
(is)
Zniszczenia na dachu sokólskiej cerkwi. Zdjęcia: