Z Markiem Magrelem i Tomaszem Bućko ze Studia Tatuażu "Joker" w Sokółce - rozmawia Piotr Biziuk.
Jaki był pierwszy tatuaż, jaki panowie zrobili?
Marek Magrel: 15 lat temu?
Co to było?
Tomasz Bućko: Robiłem to maszynką zrobioną z silniczka od walkmana i strun od gitary. Pewnie wyszło jakieś słoneczko, czy coś takiego.
Najdziwniejsze zamówienie, które panowie realizowali?
T.B.: Twarz, tatuaż na powiekach, na głowie albo na wewnętrznej stronie ust.
O co najczęściej pytają ludzie?
O cenę.
Od czego ona zależy?
T.B.: Od stopnia trudności, szczegółów rysunku. Jeżeli trzeba zrobić skomplikowany tatuaż, to spędza się nad nim dużo czasu.
A ten tatuaż, który właśnie pan teraz robi?
T.B.: Taki wzorek jak ten? Ze 400, 450 złotych.
Kto najczęściej do was trafia?
M.M.: Raczej chyba mężczyźni. Dziewczyny życzą sobie raczej coś drobnego. Dużo osób pyta i później do nas wraca.
Czy to prawda, że albo nie ma się tatuaży w ogóle, albo ma się ich wiele?
T.B.: Tak, wiele osób tak ma. Ale jak ktoś zrobi sobie na początku brzydki tatuaż u jakiegoś amatora, to wstydzi się tego i nie chce już następnego.
(W dalszej części rozmowy pan Tomasz zajął się robieniem tatuażu, na kolejne pytania odpowiadał więc Marek Magrel.)
Jest rynek na tatuaże w Sokółce?
Myślę, że tak.
Wasz zakład istnieje od niedawna...
Od dwóch tygodni. Przychodzi do nas wiele młodych ludzi, choć zdarzają się też starsi, którzy chcą coś poprawić, odświeżyć.
Najcięższa praca przy robieniu tatuażu...
Poprawka po tatuażu źle zrobionym.
Często to się zdarza?
Tak.
Gdzie uczyliście się tego fachu?
Nie ma żadnej szkoły, jesteśmy samoukami. Można powiedzieć, że profesjonalnie zajmujemy się tatuażami od ośmiu lat, z czego przez ostatnie dwa lata była to praca w studiu w Londynie. Właśnie wróciłem z Anglii, kolega zresztą też.
Dlaczego zdecydowaliście się na to, żeby wracać?
Monotonia. Człowiek po jakimś czasie ma dosyć. Po tylu latach jest się zmęczonym – bardziej może psychicznie niż fizycznie. Co prawda wielu naszych krajan tam zostaje, ale nawet jeśli nie wracają do Polski, to myślą o tym. Jednak to obcy kraj. W Polsce lepiej się żyje, ale problemem jest znalezienie pracy. Właśnie to wielu hamuje przed powrotem.
Nie boicie się ewentualnej konkurencji?
Myślę, że nie. Mamy spore doświadczenie w tej branży.
O czym pan marzy?
Mieć wystarczająco dużo pieniędzy na życie. Na zwykłe życie, no może jeszcze jakąś wycieczkę raz do roku.
Udaje się to zrealizować?
Raczej tak.
Dziękuję za rozmowę.
Tomasz Bućko podczas tworzenia tatuażu. Marek Magrel na dwóch ostatnich zdjęciach:
Jak dotrzeć do "Jokera"? Sprawdź w katalogu firm.