"W pamięci mojej pozostał dzień 9 maja 1945 roku, dzień zakończenia II wojny światowej" - zamieszczamy wspomnienia mieszkańca Sokółki sprzed 70 lat.
"Gdy po południu do miasta dotarła ta oczekiwana przez ludzi wiadomość, to na wieży obserwacyjnej straży pożarnej zaczęła wyć syrena. Miejska ochotnicza straż pożarna miała swoją siedzibę przy Placu Kościuszki, tu gdzie jest dzisiaj. Na remizie była wysoka, drewniana wieża obserwacyjna i z niej, poprzez alarm syreną, strażacy byli wzywani do akcji. Syrena była pneumatyczna. Trzeba było do niej tłoczyć powietrze dużą pompką, podobną do samochodowej. Im szybsze były ruchy pompki, tym donośniejszy wydawała ryk.
Głos syreny słyszany był w całym mieście i ze zrozumiałych względów budził zaniepokojenie mieszkańców. Zbiegli się strażacy, zbiegli się też mieszkańcy miasta ciekawi przyczyn alarmu, ale nikt nie wyjeżdżał do pożaru. Na wieży obserwacyjnej stało trzech strażaków i na zmianę dęli nieustannie w syrenę. Lotem błyskawicy rozeszła się wiadomość, że zakończyła się wojna.
Syrena wyła nieustannie. Tym razem nie na trwogę, ale z radości. Za chwilę zaczęły dzwonić wszystkie dzwony w kościele parafialnym. Pojawia się biało-czerwona flaga narodowa. Spontanicznie zorganizował się pochód, który ruszył z placu i pomaszerował przez dzisiejszą ul. Kolejową, 11 Listopada, Grodzieńską z powrotem na plac Kościuszki. Pamiętam, że na czele pochodu szedł wysoki mężczyzna, co chwilę wyciągał pistolet i strzelał do góry.
My dzieci, biegliśmy obok pochodu, cieszyliśmy się. Cieszyli się starsi, dlaczego więc nie mieliśmy cieszyć się my, dzieciaki? Syrena cały czas wyła i nieustannie dzwoniły dzwony. Z radości..."
(mab)