Podczas drugiej wywózki wywieziono na wschód m.in. rodziny oficerów, którzy stracili życie w Katyniu, były to głównie kobiety i dzieci. W trakcie aresztowań bardzo często żołnierze posługiwali się sloganem propagandowym "pakujcie się kobiety, jedziecie do swoich mężów", co było tragicznym stwierdzeniem, gdyż ci ludzie wiedzieli, że jadą gdzieś do Rosji, ale też budziło to w nich strach, czy aby nie jadą na pewną śmierć - mówił Bogusław Kosel z Muzeum Pamięci Sybiru. Dzisiaj w kawiarni "Lira" odbyło się spotkanie w 75. rocznicę masowej deportacji obywateli Rzeczpospolitej.
Spotkanie dotyczyło wydarzeń z nocy z 12 na 13 kwietnia 1940 roku, kiedy to podczas drugiej wywózki ZSRR deportowało rodziny osób wcześniej represjonowanych. Głównie do północnych obwodów Kazachstanu skierowano wówczas około 60 tys. osób, w tym 42 tys. Polaków. O wydarzeniu tym opowiadał Bogusław Kosel.
- Kilka dni po decyzji o rozstrzelaniu polskich oficerów w Katyniu zapada też decyzja o wysiedleniu ich rodzin. To jest moment, kiedy rodziny oficerów, policjantów, pracowników służby więziennej, czy urzędników zostały posłane do Kazachstanu. Założenia akcji były takie, aby zrobić to z zaskoczenia. Rodziny były informowane, że zostają wysiedlone w trybie administracyjnym na wschód. Przeszukiwano wówczas ich domy pod kątem broni oraz literatury kontrrewolucyjnej, którą mogło być dosłownie wszystko. Po szybkim spakowaniu, byli transportowani w wagonach, w strasznych warunkach. W Kazachstanie mieszkali w domkach z gliny pomieszanej z odchodami zwierzęcymi. Pierwsze miesiące pobytu deportowanych w tym kraju to była gehenna, bo nie mogli ani wyjechać, ani podjąć pracy, gdyż ilość gospodarstw na tym terenie była zbyt mała, aby pomieścić tylu osadników. W związku z tym utrzymywano się z tego, co udało się przywieźć z Polski. Na przykład maszyna do szycia zapewniała utrzymanie - mówił Bogusław Kosel.
Większość osób, które przeżyły to wysiedlenie, wróciły do kraju. - Tragiczne było to, że wiele osób nie miało gdzie wrócić. Dlatego że wielu deportowanych pochodziło z terenów, które po wojnie znalazły się na w granicach ZSRR - mówił Bogusław Kosel.
Oprócz kwietniowej wywózki władze sowieckie zorganizowały jeszcze dwie: w lutym i czerwcu 1940 roku oraz w czerwcu 1941 roku.
W drugiej części spotkania historycy przedstawili koncepcję działania Muzeum Pamięci Sybiru, której siedziba ma się znajdować na terenie dawnych magazynów wojskowych przy ulicy Węglowej w Białymstoku. Prawdopodobnie wkrótce zostaną ogłoszone przetargi na jego budowę.
- Nie będziemy muzeum ściśle martyrologicznym. Będziemy pokazywali okrucieństwa II wojny światowej, ale chcemy przede wszystkim pokazać Sybiraków, ich walkę o przetrwanie, poszanowanie tradycji, hart ducha i wolę walki oraz to, z jakim zwycięstwem wyszli z tego nasi rodacy. Trzeba też pamiętać, że wywózki dotknęły nie tylko Polaków - mówiła Sylwia Trzeciakowska z Muzeum Pamięci Sybiru. Zachęciła również do tego, aby informować pracowników muzeum o osobach bliskich, które doświadczyły okrucieństwa tamtych czasów oraz do przekazywania dokumentów i przedmiotów na wystawy muzealne.
Podczas dzisiejszego spotkania zaprezentowano również aranżację wystawy stałej, którą przygotowała belgijska pracownia Tempora. - Mamy nadzieję, że do nowej siedziby przeprowadzimy się w 2018 roku - dodała Sylwia Trzeciakowska.
Na spotkaniu można było również obejrzeć pamiątki, obrazujące losy zesłańców z Sokólszczyzny, zgromadzone przez Muzeum Ziemi Sokólskiej.
(mby)
Spotkanie w kawiarni "Lira" w Sokółce: