Ten system wprowadziliśmy po tym, jak w ubiegłym roku mieliśmy olbrzymie kolejki chętnych - mówi ppłk Anna Wójcik, rzecznik prasowy Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej. Trwa właśnie telefoniczna rejestracja kandydatów do służby. Wiele osób narzeka na to, że mimo iż cały dzień "wisi na słuchawce", to nie ma najmniejszych szans, aby dodzwonić się pod wskazany numer.
W ubiegłym roku chętni do podjęcia służby w Straży Granicznej musieli złożyć dokumenty osobiście. Przed budynkiem na ulicy Bema w Białymstoku ustawiały się potężne kolejki, wiele osób koczowało w samochodach, prowadzono listy społeczne. Dlatego Podlaski Oddział SG zdecydował się na zmianę systemu. Teraz każdy chętny musi telefonicznie umówić się na konkretny termin wizyty. Jest jednak problem...
"Dodzwonienie się na infolinię jest bardziej nieprawdopodobne niż do telegry" - pisze w komentarzu pod tekstem o rekrutacji nasz Czytelnik (czytaj tekst Jest 150 miejsc dla chętnych do służby w Straży Granicznej).
- Przed rokiem pojawiały się głosy, żebyśmy wybrali inny system. Staramy się znaleźć ten najlepszy - wyjaśnia ppłk Anna Wójcik.
Tymczasem w sąsiednim Warmińsko-Mazurskim Oddziale SG kandydaci są umawiani na spotkania po wypełnieniu i przesłaniu drogą elektroniczną formularza dostępnego na stronie internetowej. Czy takiego systemu nie dałoby się wprowadzić w Białymstoku? - pytamy.
- Docierały do nas informacje o wadach tej metody. W rozmowie telefonicznej staramy się ukierunkować kandydatów na pewne rzeczy. Na przykład dokumentów nie może składać osoba, która w ciągu ostatniego roku przeszła negatywny test na wariografie - mówi ppłk Anna Wójcik.
Dziś około godziny 10 na spotkania w sprawie zdania dokumentów o przyjęcie do służby umówiono około 360 osób z zaplanowanych 500. Zaledwie 150 spośród nich zostanie przyjętych do Straży Granicznej.
(is)