Członkowie organizacji postanowili zwerbować milicjanta z Nowego Dworu. Do spotkania doszło w domu Soroków. Początkowo plutonowy Eugeniusz Piaskowski zgodził się na wstąpienie do organizacji, później jednak stwierdził, że musi wszystko przemyśleć. Bolesław Bubieńczyk postanowił działać. Piaskowski został zabity, a jego ciało przewieziono saniami na wysypisko śmieci.
Niedawno minęła 56. rocznica wykonania ostatniego wyroku śmierci na Białostocczyźnie. O sprawie tej przypomniał nam nasz Czytelnik, natomiast szeroko opisał Marcin Zwolski, historyk z białostockiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. Na podstawie jego pracy "Ostatnia kara śmierci na Białostocczyźnie" powstał poniższy tekst.
Proces "bandy Bubieńczyka" (jak ją tytułowała prasa) w sokólskim internacie pamiętają też starsi mieszkańcy, którzy jako uczniowie byli spędzani na pokazowe rozprawy.
Bolesław Bubieńczyk pochodził z Chworościan w gminie Nowy Dwór, urodził się w 1921 roku, jednak w czasie okupacji nie udzielał się w ruchu oporu. W 1944 roku został zapędzony przez Niemców do prac przymusowych w obozie pod Grodnem, jednak udało mu się stamtąd zbiec przed przejściem frontu. Jeszcze przed wojną skończył sześć klas szkoły powszechnej, później zaś uczył się w Gdańsku i Białymstoku. Prawdopodobnie właśnie na Pomorzu zetknął się ze środowiskami antykomunistycznymi.
Gdy wrócił w rodzinne strony w 1950 roku, pracował jako nauczyciel w szkołach w Knyszewiczach i Chilmonach, w końcu został kierownikiem placówki w Chworościanach. Wtedy też - w 1954 roku - postanowił założyć Narodowy Związek Patriotów Polskich. Nie wiadomo, ile osób należało do organizacji, której Bubieńczyk był niekwestionowanym liderem. Członkowie nie znali się wzajemnie, Bubieńczyk starannie dobierał osoby, którym mógł zaufać. Początkowo chciał się skupić na kwestiach propagandowych, kolportażu ulotek i pism. Doszedł do wniosku, że odręczne ich przygotowanie może być zbyt niebezpieczne. Postanowił więc zdobyć maszynę do pisania. Wiosną 1954 roku włamał się z kilkoma osobami do siedziby Gminnej Rady Narodowej w Nowym Dworze, jednak nie znalazł tam potrzebnego sprzętu. Powiódł się dopiero drugi skok - w budynku Gminnej Rady Narodowej w Zalesiu zdobyto maszynę do pisania, druki oraz pieczątki. Wkrótce w okolicy zaczęły pojawiać się ulotki rozwieszane przez członków organizacji, a podpisane "Kazimierz Biało - szef sztabu NZPP".
Wkrótce potem Bubieńczyk porozsyłał do młodych aktywistów komunistycznych sfałszowane wezwania na zebranie Komitetu Powiatowego PZPR w Sokółce. Sądził, że partyjniacy dojdą do przekonania, iż są obserwowani, przestraszą się i porzucą partię. "Wysyłaliśmy jeszcze zawiadomienia dla takich działaczy – byli tacy, co na wioskach chodzili z bronią, straszyli wszystkich, był taki Kozłowski, PZPR-owiec, strzelał z broni do góry i mówił, że on car i boh. Do takich właśnie wysłaliśmy wezwania. Bubieńczyk miał takie druczki, zaproszenia na zebranie. Myśmy właśnie do takich działaczy partyjnych wysłali te zaproszenia na zebranie i jechali oni do komitetu powiatowego w Sokółce, a tam nikt nic nie wiedział o żadnym zebraniu" - relacjonował później należący do organizacji Kazimierz Kiczuk.
Bubieńczyk podbudowany sukcesami nakazał swoim ludziom werbunek nowych ludzi. 27 listopada 1954 roku wraz z kilkoma członkami NZPP podpalił posterunek MO w Nowym Dworze. Przystąpił też do sporządzania dokładnej mapy granicy z ZSRS w pobliżu Chworościan. Uważał, że potrzebna mu będzie broń, a najlepiej byłoby ją zdobyć rozbrajając jakiegoś milicjanta lub wojskowego.
Wtedy tez doszło do tragicznej próby werbunku plutonowego Piaskowskiego. 5 stycznia 1955 roku Bubieńczyk spotkał się z milicjantem w domu członka NZPP, Wiktora Soroki. Początkowo funkcjonariusz zgadzał się na akces do organizacji, później jednak stwierdził, że musi się zastanowić. Nie wiadomo, jak doszło do zabójstwa. Faktem jest, że zwłoki Piaskowskiego wywieziono saniami i porzucono na wysypisku śmieci.
7 stycznia ciało odnaleziono, a milicjanci dotarli do gospodarstwa Soroków po śladach sań. 8 stycznia aresztowano Wiktora Sorokę, na początku lutego wpadł Bubieńczyk. Osadzono go w białostockim więzieniu. Bezpieka rozpracowała całą organizację dzięki agentowi, który zdobył zaufanie aresztanta. Bolesław Bubieńczyk przekazywał mu grepsy, które docierały bezpośrednio do prowadzących śledztwo. Tym sposobem ujęto 29 osób.
Proces odbył się w internacie w Sokółce w dniach 11-13 października 1955 roku. Sądzono Bolesława Bubieńczyka, Henryka Sorokę, Bolesława Skomina, Kazimierza Kiczuka, Czesława Karolkiewicza oraz Czesława Biernackiego.W innym terminie przed sądem stanęli Stanisław Kościuk, kierownik szkoły podstawowej w Sidrze oraz Kazimierz Budnik, nauczyciel podstawówki w Boguszach."Wobec oskarżonych orzeczono jedną karę śmierci (Bubieńczyk), jeden wyrok dwunastu lat wiezienia, dziewięć wyroków wiezienia od lat trzech do ośmiu, pięć wyroków wiezienia od ośmiu miesięcy do dwóch lat, dwa wyroki wiezienia w zawieszeniu, w trzech przypadkach umorzono sprawy" - opisuje Marcin Zwolski.
Bubieńczyk, który na wyrok śmierci czekał w białostockim więzieniu, był przekonany o tym, że nie zginie. Stało się jednak inaczej. 10 kwietnia 1956 roku nieznany z nazwiska kat powiesił Bolesława Bubieńczyka w piwnicy budynku administracyjnego białostockiego więzienia. Była to ostatnia kara śmierci wykonana na Białostocczyźnie.
Ciało prawdopodobnie zakopano w nieoznaczonym miejscu na terenie przywięziennego ogrodu. Nie zezwolono na wydanie zwłok rodzinie.
(is)