Martwy dzik, którego szczątki znaleziono w granicznej rzece Świsłocz w gminie Krynki był chory na afrykański pomór świń - potwierdziły badania w laboratorium w Puławach. - Wynik jest teraz weryfikowany w ośrodku w Hiszpanii - mówi Mirosław Czech, wojewódzki inspektor weterynaryjny ds. chorób zakaźnych zwierząt z Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii w Białymstoku. - Już i tak zakłady mięsne nie są zainteresowane zakupem tuczników ze strefy - stwierdza Bożena Jelska-Jaroś, prezes Podlaskiego Związku Hodowców Trzody Chlewnej w Białymstoku, właścicielka gospodarstwa we Franckowej Budzie.
Martwe zwierzę znaleziono kilkanaście dni temu w Świsłoczy, rzece granicznej z Białorusią, w pobliżu miejscowości Rudaki. Fragmenty dzika zostały pobrane do badań, wysłano je do zakładu w Puławach. - Wykryto materiał genetyczny w martwym zwierzęciu. A więc dzik był chory na ASF. Wynik badania jest weryfikowany w laboratorium unijnym w Hiszpanii. Są to badania potwierdzające. Wyniki będą znane w ciągu kilku najbliższych dni. Jeśli zaś chodzi o hodowców trzody chlewnej i tzw. strefę, to nic się tu nie zmienia - tłumaczy Mirosław Czech.
To trzeci przypadek dzika chorego na ASF w powiecie sokólskim. Poprzednie dwa odnotowano w lutym br. w gminach Szudziałowo i Krynki.
- Wiedzieliśmy, że prędzej czy później sprawa dzików powróci. Widać, że na Białorusi ten problem występuje. A my czujemy się zagrożeni. W chwili obecnej zakłady w Polsce nie są zainteresowane zakupem tuczników ze sterfy. A jezeli już, to oferują za nie niższą cenę. Całą tą sytuacją jesteśmy załamani - mówi Bożena Jelska-Jaroś.
ASF to nieuleczalna choroba dzików i trzody chlewnej. Przy stwierdzeniu schorzenia nawet jednej świni likwidowane jest całe stado. ASF ma najczęściej ostry przebieg. Charakterystyczne objawy to brak apetytu, zapalenie spojówek, kaszel, pienisty wypływ z nosa, biegunka, wymioty. Mogą wystąpić drgawki. Śmiertelność bez względu na przebieg choroby prawie zawsze wynosi 100 procent - podaje Wikipedia.
(is)