Z księdzem Tomaszem Niewińskim, wikariuszem w parafii pod wyzwaniem św Anny w Krynkach o kolędzie, o tym, jak parafianie przyjmują duchownego, różnicach między posługą duszpasterską w wielkim i małym mieście oraz o pewnym kocie, który... wypił święconą wodę - rozmawia Szymon Wrześniewski.
Jaka wygląda kolęda w Krynkach?
Nasza parafia nie jest duża, liczy 1860 parafian. Wszyscy tu się znają i nikt nie jest anonimowy. To właśnie odróżnia nas od typowych parafii w większych miastach. Dlatego kolęda ma tutaj rodzinny charakter. Ksiądz jest zawsze wyczekiwany i jest to gość bardzo ważny. Kapłan nigdy nie idzie sam po kolędzie, zawsze ludzie przyjeżdżają po księdza. Można powiedzieć, że ksiądz jest przekazywany od domu do domu. Raczej nie ma więc sytuacji, że ksiądz sam wchodzi na posesję i puka do drzwi. Ludzie chodzą do kościoła i wiedzą, kiedy będzie u nich kolęda i wyczekują jej. Często zdarza się, że nasi parafianie wychodzą z domów i czekają na ulicy na księdza. Przy okazji mają możliwość porozmawiania ze sobą. Są więc i ploteczki. Jak to w Krynkach.
A gdy ksiądz wejdzie już do domu...
W salonie zazwyczaj na stole przykrytym białym obrusem już stoją zapalone świece, krzyż oraz woda święcona. Są przygotowane zeszyty szkolne dzieci, jeżeli uczą się jeszcze w szkole. Ksiądz rozpoczyna wspólną modlitwą oraz błogosławieństwem domu i rodziny. Jest ucałowanie krzyża. Później zaś siadamy i rozmawiamy. Jest to bardzo rodzinne spotkanie.
O czym ksiądz rozmawia z domownikami?
Dużo jest tego... Często przewijają się tematy związane ze sprawami materialnymi, z bezrobociem. W wielu domach się nie przelewa. Różne są problemy ludzi, zdarzają się na przykład rozbite małżeństwa. Często ludzie pytają mnie o to, jak rozwiązać problemy. Zawsze wysłuchuję ich i staram się pocieszyć, pomóc i doradzić. Zaskoczeniem dla mnie jest to, że parafianie pytają, jak się czuję w Krynkach, w tej parafii, albo jak ma się sprawa z remontem plebanii, bo mogą pomóc albo coś doradzić. Często kolędy są wesołe, czasami smutne, bo w rodzinie wydarzyła się jakaś tragedia, czy choroba... Ile rodzin, tyle przypadków, kolęda zawsze jest indywidualna.
Czym dla ludzi jest kolęda?
Ludzie mają przeróżne problemy, ale zawsze proszą o porady, bo kolęda czasami jest jedyną sposobnością do indywidualnej rozmowy z księdzem i to są wartościowe rozmowy. Kolęda nie może kojarzyć się z zbiórką pieniędzy. Co prawda w tym roku porządkujemy cmentarz i potrzebne są środki na ten cel, ale pieniędzy nigdy ksiądz nie wymaga. To ze strony rodziny wychodzą inicjatywa. Jeśli chodzi o datki na kolędę, one są całkowicie dobrowolne.
Ile pieniędzy zazwyczaj dają parafianie?
To jest najmniej ważne. Jak rodzina jest biedna, to bywa, że ksiądz sam zostawi pieniądze i nie robi z tego problemu. Jak jest bogatsza, to może przekazać więcej pieniędzy. Ale to nie jest tak, że to obowiązek.
Ile czasu kapłan poświęca na wizytę u jednej rodziny?
Średnio 15-20 minut, ale to nie jest reguła, bo jak jest potrzeba, to dłużej potrafi się rozmawiać. Tu nie chodzi o liczbę odwiedzonych domów, tylko o jakość wizyty
A jakimi specjałami częstują księdza mieszkańcy?
W Krynkach jest wspaniale. Jak już wiadomo którego dnia będzie kolęda na danej ulicy, to mieszkańcy umawiają się, kto z nich zorganizuje w tym dniu kolację. Ludzie są wspaniali, bo często sądzą, że ksiądz idzie głodny i szykują dużo jedzenia, kilka dań na gorąco, kilka sałatek i czego tam jeszcze gospodyni nie wymyśli. I to jest miłe. Zawsze staram się spróbować odrobinkę wszystkiego, bo rodzina patrzy i słucha, a ja zawsze chwalę kuchnię gospodyni, bo w Krynkach jedzenie jest na prawdę dobre. Rok temu po kolędzie przytyłem 12 kilogramów. Ludzie z tej dobroci chcą ugościć, więc trzeba próbować różnych rzeczy. A tutaj jest swojskie jedzenie i bardzo pyszne. Oczami wszystko by się zjadło. To odróżnia właśnie Krynki od wielkich miast, gdzie takiego zwyczaju nie ma. Tutaj jest aż za dobrze. Czasami nie chcę zrobić przykrości i próbuję tych wspaniałych potraw, mimo że nie jestem głodny.
Co parafianie ofiarowują duchownemu oprócz pieniędzy?
Często gospodarz częstuje kiełbasą swojską albo chlebem wiejskim. Ostatnio jajeczka kolorowe dostałem, bo są kurki takie w Krynkach u jednego gospodarza, które takie właśnie jajka znoszą.
Co święcimy?
Jeżeli gospodarz ma na przykład dużo koni, to idziemy też poświecić stajnię czy stodołę. Kropię wtedy święconą wodą wszystkie pomieszczenia, jeżeli ktoś tego chce. Aby żyło się zdrowo i po bożemu. Czasami sąsiedzi pokłócą się. Wtedy zazwyczaj ksiądz namawia ich na rozmowę, aby rozwiązać problem.
Zdarzały się księdzu dziwne sytuacje podczas kolędy?
Zdarzyło mi się kiedyś coś takiego: jest błogosławieństwo domu, a widzę, że wody święconej nie ma. Patrzę na gospodarzy, a ci tłumaczą się, że kot wodę wypił. Na szczęście kilka kropel zostało, więc wymoczyłem kropidło i udało się poświęcić mieszkanie oraz domowników. Kiedyś podczas kolędy tyle było śniegu, że nie dało się przejechać. Wieziono mnie więc na kolędę traktorem do wsi.
Czy nie ma ksiądz problemów ze zrozumieniem miejscowej gwary?
Zdarza się, że starsze osoby mówią po prostu. Rozumiem i umiem tą swojską mową się posługiwać. Czasami jak ksiądz po prostemu odpowie, to ktoś starszy jest rozanielony i szczęśliwy, że ksiądz powiedział tak jak on.
Jest spora różnica między dużym miastem a miejscowością taką jak Krynki. W mieście ludzie żyjący na jednej klatce schodowej często się nie znają. Tu jak idę ulicami Krynek i ktoś mnie wita, to wiem, kto to jest, gdzie mieszka... Tutaj nie ma anonimowości. To jest fajne i to daje wspaniały klimat.
Jak się pełni posługę w parafii takiej jak Krynki?
Pracy jest dużo, ale jest też duża życzliwość parafian.
Dziękuję za rozmowę.
Kolęda w Krynkach. Zdjęcia:
Kolęda w domu państwa Skroubów. Księdza Tomasza gościli pani Elżbieta i pan Jarosław oraz ich synowie - Maciej i Jakub: