Spacerując zimowym wieczorem ulicami Krynek można zapomnieć o tym, że miejscowość ta może poszczycić się bodaj najbogatszą historią spośród miast powiatu sokólskiego. Bywali tu i królowie, i wielcy książęta, przetaczały się wrogie i swoje armie, a prężnie działający fabrykanci sprawili, że produkcja z Krynek trafiała na obszar całego Cesarstwa Rosyjskiego.
Tu właśnie Jogaiła spotkał się z Zygmuntem Kiejstutowiczem (czytaj O tym jak król z wielkim księciem w Krynkach się spotykał). Zygmunt Stary nadał miastu herb, prawa i wybudował kościół. W 1659 roku Moskale kniazia Chowańskiego pobili pod Krynkami wojska hetmana Pawła Sapiehy. Podczas wielkiej wojny północnej gościł tu król Szwecji Karol XII. Pamiątką po podskarbim litewskim Antonim Tyzenhauzie jest ośmiokątne rondo, największe w tej części Polski (podobne ma jeszcze Paryż). Pamiątką po żydowskich mieszkańcach miejscowości - zaułki niczym z obrazów Marca Chagalla.
Niewielu już dziś pamięta, że Krynki przed I wojną światową liczyły ponad 10 tysięcy mieszkańców, pozostawiając w tym względzie Sokółkę daleko w tyle. By produkować wyroby na potrzeby carskiej armii, skóry ściągano tu aż z gór Kaukazu. Było i tak, że doszło w Krynkach do prawdziwej rewolucji (Kobiety wyrywały bruk, by rzucać nim w żołnierzy). II wojna światowa przeorała jednak tamten świat.
My zapraszamy na wieczorny spacer po Krynkach.
(is)