Marzenia. Każdy jakieś ma. Nawet motocykliści. Czasem to „uczucie” pcha nas i w jakiś sposób kieruje naszymi wyborami. Często się słyszy: trzeba mieć marzenie i je spełniać. I tak chyba robię. Moje marzenia są czasem bardzo dziwne, np. odwiedzić Drakulę. Dlaczego by nie?
Rumunia. I znowu słyszę po co? Czemu tam? Tam są cyganie, tam kradną. Słyszałem to od ludzi, którzy tam nie byli. Też tam nie byłem, ale to było jedno z tych marzeń, które mogę spełnić. Trochę grzebania w internecie, kilka telefonów i jedziemy.
Trzy motocykle, pięć osób i dwa tygodnie w kraju, który należy omijać szerokim łukiem (podobno). Dziś nie będę się rozpisywał nad samym wyjazdem. Byłem w tym kraju pięć razy i wybieram się po raz kolejny.
Ludzie – życzliwi o bardzo ciekawym usposobieniu. Tacy my lat 70-80. Widok samochodu osobowego w którym jedzie siedem czy też dziewięć osób to nic dziwnego, widok ciężarówki załadowanej w taki sposób, że towar sam chce wysiąść też nie dziwi na drodze. Może mało pamiętam, ale u nas też tak było. Widok pastucha pasącego krowy czy też konie na łące po tygodniu już nikogo nie dziwił. W końcu to już unia Europejska. Jedno muszę przyznać. Prawdą jest, że należy unikać jazdy po zmroku. Można bardzo się zdziwić na drodze widząc furmankę konną bez oświetlenia. Super jak z tyłu wozu wisi kamizelka odblaskowa.
Kultura jazdy – trochę nam brakuje, ale nie dużo. Można powiedzieć, że każdy kierowca po trzech dniach czułby się jak u nas na drogach. Taryfiarz jak nie był w stanie zmieścić się na ulicy to wykorzystał chodnik, aby tylko dowieźć nas do celu na czas.
Widoki – tego nie jestem w stanie opisać. Góry, kręte drogi, z czego dwie kultowe. Jedna wybudowana w czasie drugiej wojny światowej i od 2016 roku wyasfaltowana w całości – Transalpina, i ta druga Transfogaraska wybudowana przez ich dyktatora (o nim pisać nie będę). Obie godne polecenia, lecz jest mnóstwo innych mniej popularnych tras wartych odwiedzenia.
Wąwóz Bicaz od samego początku zapiera dech w piersiach. Wesoły cmentarz w Sapancie, trzeba tam być i przez chwile się zastanowić. Dla miłośników miast i zabytków czysty raj. Braszów, Fogarasz, Alba Julia, Tulcza, Pitesti i dużo więcej.
Kiedyś postaram się kilka z tych miejsc opisać bliżej. W tym miejscu należy też słowo napisać o jedzeniu. Kultowa już ciorba de burta – czyli nasze flaki zabielane mlekiem i wiele innych dań, których nie jestem w stanie przypomnieć.
Podsumowując: to naprawdę nie ma czego się bać, a wręcz przeciwnie. Śmiem twierdzić, że to jest ostatni dzwonek, aby poczuć ten klimat minionych lat….
Rokers
Wyprawa do Rumunii: