Ubieranie się w secondhandach, popularnie zwanych „ciuchami" czy „szmateksami" dawno przestało uchodzić za obciach. Dzień dostawy nowego towaru dla wielu obytych z modą sokółczanek jest małym świętem – buszowanie między wieszakami w poszukiwaniu ubraniowych perełek dostarcza więcej emocji niż kupowanie ubrań w eleganckich butikach czy popularnych sieciówkach. Aby dowiedzieć się czemu ciuchlandy zawdzięczają swój sukces w naszym mieście, ruszyliśmy na „łowy" w poniedziałek, kiedy od wczesnych godzin porannych do kas sklepików ustawiają się kolejki zadowolonych klientek z kilogramami „skarbów".