Król powrócił z polowania w kundzińskim lesie 4 grudnia wieczorem, zaniepokojony napadami duszności. 12 grudnia wieczorem dokonał swojego żywota na Zamku, zwanym później Starym, w Grodnie.
Grudzień roku 1586 był srogi. Mrozy nadeszły już 25 listopada i były tak silne, że aż trudne do zniesienia dla urodzonych tu ludzi. Mimo to Stefan Batory nie rezygnował ze swej ulubionej rozrywki, czyli polowania, co rano wyprawiając się do pobliskiej puszczy ze swej grodzieńskiej siedziby. Złośliwi powiadali, że wciąż pała uczuciem do krasnego liczka córki strażnika lasów królewskich, z którą miał nawet rzekomo syna. Faktem jest, że monarcha jak ognia unikał towarzystwa Anny Jagiellonki, swej królewskiej małżonki, która wszak już w momencie zaślubin liczyła sobie 52 wiosny. Mimo to okazywał jej należny szacunek.
Król sposobił się do kolejnej wojny z Moskwą. I polował. Nie przejmował się przy tym ani aurą, ani stanem swojego zdrowia. 2 grudnia znów wyjechał w okolice kundzińskiego dworu, odległego o sześć mil od Grodna. I wtedy podupadł na zdrowiu. Po dwóch dniach powrócił więc na zamek. Początkowo zdawało się, że to chwilowe niedomaganie i stan zdrowia monarchy poprawi się. W niedzielę 7 grudnia Batory wysłuchał mszy, a wieczorem zaczął spisywać swą ostatnią wolę. W nocy nie mógł zasnąć i nie pomogło mu w tym ani nacieranie ciała gorącymi chustami, ani wypicie wina. Około północy wyszedł za potrzebą. Wracając zemdlał i upadł, upuszczając świecę. Pokojowcy, słysząc hałas, wbiegli do izby, gdzie ujrzeli króla ze zranioną głową i udem. Wezwany do króla medyk opatrzył skaleczenie, lecz oświadczył, że to nic poważnego.
W poniedziałek 8 grudnia król odmówił przyjęcia kanclerzy, zaś jego lekarze spierać się zaczęli o to, jak uleczyć pacjenta. Mikołaj Bucella twierdził , że należy królowi krwi puścić, dać środek na przeczyszczenie i zabronić spożywania wina. Natomiast Simon Simonius sprzeciwił się temu gwałtownie, poprzestając na podaniu Batoremu powideł z kwiatów brzoskwini.
9 grudnia król zdecydowanie zażądał wina, a Bucella, choć niechętnie, zgodził się na to. Jakoż i wieczorem tego dnia nadszedł kolejny atak. Batory padł nagle w poprzek łoża, zgrzytając zębami, z oczami przewróconymi do góry. Lekarze rzucili się, by go ocucić, a wtedy król odzyskał przytomność i wpatrując się w nich ze zdziwieniem rzekł "Dla Boga, cóż czynicie?" Tej nocy postawiono monarsze bańki, a medycy czuwali przy jego łożu.
Tymczasem nikt z dostojników państwowych nie zdawał sobie sprawy z tragicznego stanu zdrowia króla. W ciągu najbliższych dni drgawki powtórzyły się kilkakrotnie. 10 grudnia Batory przyjął podkanclerzego koronnego Wojciecha Baranowskiego, jednak ten nie dostrzegł niczego niepokojącego. Również dnia następnego z monarchą spotkali się kanclerz litewski Ostafi Wołłowicz i podkanclerzy Lew Sapieha, ale i oni byli przekonani, że przypadłość króla nie jest czymś poważnym.
12 grudnia lekarze dostrzegli u Batorego wzrok zmącony i puls bijący gorączkowo, co się dotychczas nie zdarzało. Dopiero teraz wezwali dostojników państwowych, nie bacząc na rozkaz króla, by nikomu nie mówić o stanie jego zdrowia. Ministrowie przybyli do pokojów monarszych, jednak nie przepuszczono ich do samego króla. Gdy spierali się ze służbą nastąpiły dwa ataki, niemal jeden po drugim, po których Stefan Batory zakończył swój żywot. Działo się to "przed godziną piątą na półzegarzu, po zachodzie słońca". Jeden z medyków wyszedł do dostojników i wprowadził ich do komnat królewskich.
Co było przyczyną śmierci Batorego? Do dziś spierają się o to historycy. Większość z nich uważa, że król zszedł był na dnę moczanową, której zaradzić mogła odpowiednia dieta (wstrzymanie się od spożywania mięsa i alkoholu, przestawienie się na warzywa - mało prawdopodobne, by Batory zgodził się ją stosować) i wygrzewanie organizmu (król zaś wolał uganiać się za dzikami). Inni uważają, że Batory został otruty. A jeżeli ktoś pyta, na czyje zlecenie, odpowiadają "is fecit, cui prodest" (ten uczynił, kto zyskał), wskazując na Iwana Groźnego. Jedno jest pewne - Rzeczypospolita straciła świetnego monarchę.
Na początku lat 90-tych pewien rosyjski dyplomata, odnosząc się do panującej wtedy sytuacji międzynarodowej stwierdził "Polska nie miała tak dobrej koniunktury od czasów Batorego". Pamiętał, kto pogruchotał Moskwie kości pod Wielkimi Łukami.
Piotr Biziuk
Czytaj też:
Bardzo Długa Wieś i reforma, która dała zysk ośmiokrotny
Do dalszej lektury:
Tadeusz Jankowski "Śmierć Stefana Batorego w Grodnie". Grodno 1930
Andrzej Szwarc, Marek Urbański, Paweł Wieczorkiewicz "Kto rządził Polską?". Warszawa 2007
Jerzy Besala "Na zakrętach historii". Warszawa 2011