Jagiellonia, która przed tygodniem doznała klęski 0:5 w Poznaniu z Lechem, zagrała dziś z kilkoma ważnymi zmianami w składzie, bo w kadrze meczowej z powodu urazów nie znaleźli się Afimico Pululu i Nene, a z ławki rezerwowych mecz zaczął Jesus Imaz. Goście zaczęli to spotkanie w takim składzie jak w zwycięskim meczu z Radomiakiem.
REKLAMA
Początek gry, to przewaga Jagiellonii; w tej fazie spotkania aktywny był lewoskrzydłowy gospodarzy Kristoffer Hansen. W 11. minucie bramkarz Lechii Szymon Weirauch obronił strzał Norwega zza pola karnego.
Dwie minuty później gospodarze wyszli na prowadzenie po akcji Portugalczyków - Joao Moutinho zagrał w pole karne, a Tomas Silva płaskim strzałem trafił do siatki, choć piłka przeszła po rękach bramkarza gdańszczan.
Jagiellonia bardzo krótko cieszyła się z prowadzenia. W 16. minucie, po swojej pierwszej groźnej akcji, Lechia wyrównała. Piłkę z lewej strony mocno wstrzelił w pole karne białostoczan Conrado, żaden ze stoperów nie upilnował Bohdana Wjunnyka, a ukraiński napastnik strzelił do pustej bramki.
Po stracie gola Jagiellonia coraz mniej przypominała zespół, który w ubiegłym sezonie potrafił zdominować przeciwnika. Grała raczej cofnięta, to beniaminek z Gdańska długo rozgrywał piłkę. I stwarzał sobie okazje bramkowe; tylko świetnej postawie bramkarza Sławomira Ambramowicza Jagiellonia zawdzięcza, że goście nie wyszli na prowadzenie.
Młodzieżowiec w bramce aktualnych mistrzów Polski w 20. minucie wybronił strzał Wjunnyka w zamieszaniu podbramkowym, w 30. minucie ryzykownym wyjściem poza pole karne zdołał wybić piłkę spod nóg tego ukraińskiego napastnika, a tuż przed końcem połowy - wygrał pojedynek sam na sam z Camilo Meną. Schodzących do szatni gospodarzy pożegnały gwizdy.
REKLAMA
Jeszcze gorzej wyglądała ich gra ofensywna tuż po przerwie, bo to goście nadal dominowali. Jagiellonia wyraźnie źle sobie radziła w sytuacji, gdy to przeciwnik ma piłkę. Ale to ona mogła zdobyć kolejne bramki, gdyby w lepszej formie był Hansen. Norweski skrzydłowy najpierw w 54. minucie fatalnie skiksował w polu karnym, a dwie minuty później jego strzał obronił Weirauch.
Niedługo potem goście objęli prowadzenie. Akcję bramkową zaczął Conrado, ostatecznie piłka trafiła do Maksa Chłania, ten uderzył po ziemi, a interwencję bramkarzowi Jagiellonii utrudnił jej stoper Dusan Stojinovic, bo od jego stopy po drodze odbiła się piłka.
Ofensywna gra Jagiellonii zaczęła wyglądać lepiej po wejściu na boisko Imaza; najpierw jednak Hiszpan pomylił się w dobrej sytuacji. Ale w 72. minucie, choć piłka trafiła do niego nieco przypadkowo, Imaz w swoim stylu ją przyjął i technicznym strzałem dał gospodarzom wyrównanie.
Jagiellonia zaatakowała bardziej zdecydowanie i w 75. minucie sędzia Jarosław Przybył podyktował rzut karny dla gospodarzy, za zagranie ręką w polu karnym Bujara Pllany. „Jedenastkę" pewnie wykorzystał Mateusz Skrzypczak.
Jagiellonia mogła prowadzenie podwyższyć, ale debiutujący w tym zespole Słowak Peter Kovacik w znakomitej sytuacji nie trafił w piłkę. Lechia dążyła do zmiany wyniku, w doliczonym czasie - po rzucie wolnym - głową strzelał Dominik Piła, ale ostatecznie nie wywiozła z Białegostoku nawet punktu.
Po meczu powiedzieli:
Szymon Grabowski (trener Lechii Gdańsk): - Mamy duży niedosyt. Niestety nie wywozimy z Białegostoku nawet punktu, byliśmy blisko jednego, a mogliśmy powalczyć o trzy. Mieliśmy na początku słabszy moment, bo źle weszliśmy w pierwszą połowę, myślę że cofnęliśmy się zbyt głęboko i Jagiellonia dosyć łatwo rozgrywała piłkę. Potem zaczęliśmy ten mecz rozgrywać dobrze i bardzo dobrze, byłem wręcz dumny z zespołu, jak budował akcje ofensywne i byłem bardzo zadowolony z tego, jak zareagowaliśmy po stracie pierwszej bramki.
Wydawało się, że to wszystko dobrze funkcjonuje, zdobyliśmy drugą bramkę i w pewnym momencie mamy słabsze momenty, jeszcze przed tą bramką. To lekcja dla nas, że musimy być mądrzejsi z piłką, eliminować proste straty, ale też wykorzystywać sytuacje, które mamy. To, co stało się później, boli najbardziej, bo znowu w łatwy sposób tracimy bramki i niestety przegrywamy. Ale gratuluję zespołowi, bo przed spotkaniem byliśmy skazywani na gładką porażkę. Postawiliśmy się mistrzowi Polski, ale na tę chwilę to za mało.
REKLAMA
Adrian Siemieniec (trener Jagiellonii Białystok): - Gratuluję drużynie zwycięstwa. To był bardzo trudny mecz, przede wszystkim z tego powodu, jak układał się wynik. W sytuacji, w jakiej byliśmy przed tym spotkaniem, po meczu w Poznaniu, na pewno w głowie mogą różne rzeczy się pojawić, kiedy się traci prowadzenie na swoim boisku. Ale bardzo się cieszę, że odwróciliśmy ten mecz, cieszę się, że widziałem dzisiaj na boisku determinację, poświęcenie i wiarę do końca w zwycięstwo. Dziękuję kibicom, że nas wspierają. To był taki mecz, który - w pewnym momencie - mógł się potoczyć w każdą stronę, ale dziś potoczył się z korzyścią dla nas.
Cieszę się, bo dawno takiego meczu też nie mieliśmy, żeby odwrócić losy spotkania. Ale w środę mamy już kolejny mecz (zaległe spotkanie ligowe z Motorem w Lublinie), więc teraz szybka regeneracja i nasza koncentracja jest już na tym meczu środowym.
Jagiellonia Białystok - Lechia Gdańsk 3:2 (1:1)
Bramki: 1:0 Tomas Silva (13), 1:1 Bohdan Wjunnyk (16), 1:2 Maksym Chłań (59), 2:2 Jesus Imaz (72), 3:2 Mateusz Skrzypczak (76-karny).
Żółta kartka - Jagiellonia Białystok: Michal Sacek, Joao Moutinho. Lechia Gdańsk: Elias Olsson, Bohdan Wjunnyk.
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork). Widzów 15 101.
Jagiellonia Białystok: Sławomir Abramowicz - Michal Sacek, Dusan Stojinovic, Mateusz Skrzypczak, Joao Moutinho - Miki Villar (83. Aurelien Nguiamba), Taras Romanczuk, Jarosław Kubicki (55. Marcin Listkowski), Tomas Silva (56. Jesus Imaz) - Kristoffer Hansen (67. Peter Kovacik), Lamine Diaby-Fadiga (82. Alan Rybak).
Lechia Gdańsk: Szymon Weirauch - Dominik Piła, Bujar Pllana, Elias Olsson (84. Serhij Bułeca), Conrado - Camilo Mena, Rifet Kapic, Iwan Żelizko, Anton Carenko (78. Tomasz Neugebauer), Maksym Chłań - Bohdan Wjunnyk (77. Kacper Sezonienko).
(PAP)
autor: Robert Fiłończuk