Dąb Dąbrowa Białostocka przegrał swoje inauguracyjne spotkanie w nowym sezonie trzeciej ligi. - Ale co można mówić, jeżeli po meczu sędzia schodzi z boiska w ramionach zawodnika gospodarzy? - pyta Mieczysław Sołowiej, prezes LKS-u.
Rywalem Dębu był Barkas Tolkmicko, beniaminek z ambicjami. Przed spotkaniem działacze Dębu obawiali się o stronniczość sędziów, mówiąc, że arbiter może być dwunastym zawodnikiem gospodarzy. I w pełni potwierdziło się to na boisku.
- W pierwszych 30 minutach Tolkmicko nas przycisnęło i to było nieco zaskakujące. Ale mimo kilku sytuacji nie udało się naszym rywalom strzelić nam bramki. W drugiej części spotkania to my przejęliśmy inicjatywę. Tylko co z tego? - mówi Mieczysław Sołowiej.
I wymienia konkretne sytuacje: - Jeden z naszych zawodników wychodzi na stuprocentową pozycję cztery metry zza linii obrony, a sędzia odgwizduje spalonego. Zawodnik podchodzi do sędziego, wskazuje na Jacka Markiewicza i mówi: "Daj mu kartkę", a arbiter wyciąga żółty kartonik. Piotrek Bondziul leci w polu karnym Tolkmicka w powietrze i nic się nie dzieje.
Od 70 minuty Dąb grał w osłabieniu, bowiem za dwie żółte kartki z boiska musiał zejść Michał Łabieniec. - Nie wiem tylko do końca za co - mówi prezes LKS-u.
Ostatecznie gospodarze zdobyli bramkę w 87. minucie spotkania, po wcześniejszym zagraniu ręką przy odbiorze piłki.
- Nie twierdzę, że Barkas to zła drużyna, ale dzisiejsze sędziowanie pozostawiało bardzo wiele do życzenia - dodaje Mieczysław Sołowiej.
Kolejny mecz Dąb rozegra w najbliższą środę u siebie z innym beniaminkiem III ligi - Promieniem Mońki. Początek spotkania o godzinie 17.
(is)