Jesienią zabrali trawę, 8 gęsi, 10 indyków i wieprza tucznego, a właściciela chcieli pozbawić życia. W grudniu sąd wydał srogi wyrok. Działo się to w 1696 roku. Nie wiemy, od jak dawna narastał konflikt sąsiedzki, ani jakie było jego podłoże.
Na początku października szlachetnie urodzeni Klemens i Stanisław Łaniewscy oraz Andrzej i Jerzy Sutkiewicze-Kmitowie, wraz z pomocnikami w osobach Jana Bartłomieja i Łukasza Łokitów, wtargnęli na znajdującą się w Zubrzycy łąkę należącą do szlachetnie urodzonego pana Jana Roszkowskiego i jego żony Anny z domu Wieprzyńskiej. Skosili trawę i powozili ją do swych domów – łącznie 10 wozów trawy o wartości 50 złotych polskich. Następnie wpadli do zabudowań pana Roszkowskiego i zabrali 8 gęsi o wartości 4 złotych, 10 indyków o wartości 10 złotych oraz wieprza tucznego o wartości 15 złotych. 1 listopada poszkodowany napotkał wymienionych szlachciców przed kościołem w Odelsku. W efekcie wymiany zdań, potraktowali oni pana Roszkowskiego obelżywymi słowami. Następnie grupą ruszyli na niego z wyjętymi szablami tak, że musiał schronić się w kościele. Napastnicy zrezygnowali wówczas z pościgu, ale wygrażali panu Roszkowskiemu zabiciem i spaleniem jego domostwa. Że nie były to słowa rzucone na wiatr, pan Roszkowski przekonał się już nazajutrz, kiedy udawał się do sąsiedniej wsi Suchynicze. Na drodze bowiem wspomnieni sąsiedzi przygotowali zasadzkę – czekali ukryci w krzakach. Zaatakowali poszkodowanego z tyłu przy pomocy kos, kijów i innych narzędzi, lecz pan Roszkowski zdołał konno uciec napastnikom, ścigany kolejnymi pogróżkami pozbawienia życia.
Poszkodowany pozwał wymienionych wyżej szlachciców przed oblicze sądu ziemskiego w Grodnie. Sam pan Roszkowski nie odważył się pojechać do Grodna, wysyłając tam swego pełnomocnika w osobie pana Grzegorza Snarskiego. Na rozprawę, do której doszło dnia 10 grudnia 1696 roku, nie stawił się nikt spośród pozwanych, nie przysłali oni też swych pełnomocników ani wiadomości o przyczynach niestawiennictwa. Ponieważ sąd wyznaczył termin rozprawy jako ostateczny – niestawiennictwo pozwanych oznaczało automatycznie przegranie przez nich sprawy. Przed wydaniem wyroku sąd dokładnie upewnił się, iż pozwy zostały wszystkim stronom skutecznie doręczone - specjalne oświadczenie w tej sprawie złożył przełożony woźnych sądowych, zwany generałem. Pełnomocnik poszkodowanego domagał się wypłacenia podwójnej wartości utraconych dóbr, zwrotu poniesionych kosztów oraz ukarania oskarżonych za obelżywe słowa i napaść połączoną z usiłowaniem zabójstwa.
Ogłoszony wyrok dotyczył wszystkich postawionych zarzutów. Sąd orzekł następujące kary: za lżenie i zniesławienie – 50 kop groszy litewskich oraz 6 tygodni więzienia, za napad na drodze – 200 złotych polskich, za kradzież 10 wozów siana – 100 złotych polskich, za skradziony drób i wieprza – 58 złotych, za pospolitą napaść – 20 kop groszy litewskich, za pogróżki – 50 kop groszy, z tytułu kosztów sądowych poniesionych przez pana Roszkowskiego – 100 złotych. Do tego sąd doliczył tzw. „pamiętne” dla sędziego, co w sumie dało kwotę 760 złotych i 15 groszy polskich. Powyższą kwotę sąd zabezpieczył na nieruchomościach skazanych. Było to niezbędne tym bardziej, że sąd orzekł jeszcze jedną karę, w praktyce powodującą niemożliwość zapłacenia grzywien przez skazanych. Za liczne groźby pozbawienia życia poszkodowanego skazał wszystkich pozwanych na wieczną banicję, czyli pozbawienie praw oraz wygnanie z Litwy i wszystkich krajów będących pod berłem króla polskiego. Jednocześnie sąd nakazał ogłoszenie tego faktu w całej okolicy, ażeby nikt nie ważył się, pod groźbą surowej kary, skazanych wpuścić do domu ani przebywać w ich towarzystwie.
Powyższy tekst jest streszczeniem wpisu z ksiąg sądu ziemskiego w Grodnie z 1696 r. Treść tych akt jest zapisana w obowiązującym w tamtym okresie w Wielkim Księstwie Litewskim języku kancelaryjnym, zwanym wówczas ruskim, a dziś najczęściej starobiałoruskim. Charakteryzował się on specyficznym słownictwem z zakresu administracji oraz prawa i zawierał wiele obcych zapożyczeń, szczególnie polskich i łacińskich. Opisana sprawa została zapisana w aktach pod koniec okresu obowiązywania języka starobiałoruskiego jako urzędowego. Wkrótce, od 1697 roku, wskutek postępującej polonizacji elit – językiem urzędowym Wielkiego Księstwa Litewskiego stał się polski. Jednak także przed tym rokiem, od lat 30-tych XVII w. widoczne jest już znaczne nasycenie litewskich akt tekstami pisanymi po polsku. W wielu wypadkach zasadnicza treść wpisu jest w języku polskim, a tylko początkowe i końcowe oficjalne formuły są po starobiałorusku. W okresie wcześniejszym bywało tak, że napisany po polsku lub łacinie dokument wpisywano do ksiąg w języku oryginału, zachowując jednakże starobiałoruski wstęp. Przykładem takim jest wpis do akt przywileju nadania praw miejskich Sokółce z 1609 r. W tymże starobiałoruskim języku został napisany w 1588 r. znakomity zbiór praw - III Statut litewski, na podstawie którego osądzono winnych w opisanej sprawie – sędzia w wyroku przywoływał konkretne artykuły Statutu.
Występujące w tekście nazwy miejscowości i imiona osób zostały w tłumaczeniu podane w obecnie obowiązującej, polskiej wersji. Trudno powiedzieć, jakich form imion używali i jakim językiem posługiwali się na co dzień ci ludzie. Wspomniane okolice zamieszkiwała przeważnie drobna, nie posiadająca poddanych chłopów, szlachta pochodzenia litewskiego i ruskiego, ulegająca z biegiem pokoleń stopniowej polonizacji. Jak świadczą źródła z XIX wieku, językiem kontaktów codziennych, tak jak u chłopów, nadal był białoruski, a język polski był u tej grupy osób językiem używanym przy oficjalnych okazjach. Pomimo postępującej kulturowej polonizacji, aż do rozbiorów, a nawet i dłużej – miejscowa szlachta zachowywała silne litewskie poczucie narodowe, które dawniej związane było nie z językiem, lecz z przynależnością państwową. Wzorując się na bogatszej szlachcie litewskiej i polskiej, w XVI-XVII w. drobna szlachta dość chętnie przyjmowała nazwiska zakończone na –ski, co wyróżniało ją wówczas z chłopskiego otoczenia. Na Sokólszczyźnie owa szlachta zagrodowa skupiona byłą w szeregu osad, tzw. „okolic” położonych mniej więcej w trójkącie Sokółka-Odelsk-Krynki. Generalnie, na tle innych ziem litewskich, Sokólszczyzna posiadała bardzo mało szlachty – szacuje się jej liczbę na około 2 proc. całej ludności.
W przytoczonych aktach sądowych jednoznacznie określona jest tylko miejscowość Zubrzyca Mała. Natomiast Miszkieniki nie zostały precyzyjnie określone, ale prawdopodobnie mowa jest o Miszkienikach Małych – obecnie stanowiących kolonię Zubrzycy Małej. Miszkieniki Wielkie znajdują się od nich o 2 km na zachód. Co ciekawe, Miszkieniki Wielkie na pruskiej mapie z 1800 r. nazywają się Kmity, a i dziś mieszkańcy sąsiednich wsi nazywają tę wieś z białoruska „Kmitouszczyna”, a mieszkańców – „Kmity”. Być może istniejący tu dwór miał związek z braćmi Sutkiewicz-Kmitami, skazanymi przez sąd?
Wyjaśnienia wymagają jeszcze stosowane jednostki pieniężne, w których sąd naliczył opłaty. Podstawową monetą Wielkiego Księstwa Litewskiego był grosz litewski. Większe kwoty wyrażano w kopach groszy (czyli jednostkach liczących 60 groszy) lub w złotych polskich (czyli jednostkach liczących 30 groszy). Ani kopa, ani złoty nie miały fizycznej reprezentacji w postaci monety – były tylko jednostkami wyrażającymi ilość monet – groszy.
AG
Źródło: „Акты Издаваемые Коммиссиею Высочайше Учрежденною Для Разбора Древнихъ Актовъ въ Вилне”. Том 1. Акты Гродненскаго Земскаго Суда. Вильна 1865.