Zawsze chciałam się rozwijać i przyjmowałam na siebie coraz to nowe, bardziej odpowiedzialne zajęcia. Lubię tę pracę, bo lubię kontakt z ludźmi, lubię się sprawdzać, lubię działać na rzecz lokalnej społeczności - mówi Renata Czaban-Tarasewicz w rozmowie z portalem iSokolka.eu.
REKLAMA
Czy warto było?
- Warto było. Na dzień dzisiejszy warto było. Startujących w wyborach miałam pełną świadomość na co się piszę, ponieważ z drugiego fotela przez dwadzieścia kilka lat obserwowałam pracę swoich szefów. Zdawałam sobie sprawę jak ta praca wygląda. Zawsze miałam taką nutkę społecznika, a to stanowisko opiera się w dużej mierze na kontaktach z ludźmi.
Jakie jest pani doświadczenie w samorządzie?
- Od 2003 roku jestem związana z gminą Szudziałowo. Przyszłam wszelkie stopnie kariery – od referenda poprzez inspektora. Ostatnio pracowałam na stanowisku kierownika referatu gospodarki komunalnej. Doświadczenie mam więc dość duże.
Jak przebiegała kampania wyborcza?
- Na pewno była intensywna, ciekawa i nie do końca uczciwa.
Dlaczego?
- Miałam dwóch kontrkandydatów. Oczywiście każdy z nas starał się przedstawić swoją wizję rozwoju, a siebie jako przyszłego włodarza w jak najlepszym świetle. I jak to w kampanii – wszystkie chwyty były dozwolone. Dochodziły do mnie słuchy o nie do końca uczciwych zagraniach. Ale obserwując kampanię na innych terenach, uważam, że u nas jeszcze było w miarę uczciwie. A może to jest spowodowane tym, że człowiek nie o wszystkim pamięta. Od wyborów minęły już cztery miesiące.
REKLAMA
Swoim kontrkandydatom podaje pani rękę, mówi pani „Dzień dobry”?
- Tak, oczywiście. Widujemy się, mówimy sobie „Dzień dobry”, a z żoną jednego z kontrkandydatów współpracuję w dalszym ciągu. Nie traktuję ich jako rywali. Kampania się skończyła, zaczęło się normalne życie. Z każdym chcę współpracować, z każdym, kto chce współpracować z nami, z naszą gminą, ze mną. Nie traktuję tych osób w kategoriach wrogów.
Ma pani większość w radzie gminy?
- Mam. Z mojego komitetu weszło pięciu radnych, a trzech doszło od kandydata, który odpadł w pierwszej turze. Radni ci postanowili mnie wspierać. Nie lubię tego określenia: większość, mniejszość. Wszyscy jesteśmy po to, by współdziałać na rzecz naszych mieszkańców. Radni to nie są niewolnicy, ludzie wójta, to są osoby wybrane przez lokalną społeczność. Każdy startował z innego okręgu. Każdy radny będzie dążył do tego, aby mieszkańcy z jego okręgu, którzy mu zaufali, byli zadowoleni z lokalnych władz.
Na chwilę obecną mamy zresztą bardzo dobrą współpracę. Radni, którzy weszli z komitetu mojej kontrkandydatki to ludzi bardzo rozsądni, zrównoważeni, ludzie z doświadczeniem, którzy byli radnymi w poprzednich kadencjach, z którymi również spotykałam się i współpracowała na niwie zawodowej. Czuję od nich wsparcie. Z takimi ludźmi chce się pracować.
Co może pani powiedzieć o sytuacji gminy, o jej potrzebach?
- Takich prozaicznych potrzeb jak modernizacja dróg jest wiele. Sytuacja w gospodarce ściekowej... Mamy tak naprawdę tylko jedną miejscowość skanalizowaną, to Szudziałowo. Pozostałe wsie mają przydomowe oczyszczanie bądź zbiorniki bezodpływowe. Tutaj mamy problem z zagospodarowaniem ścieków, osadów. Na tę sytuację wpływ ma dyrektywa unijna, która nakazuje porządkowanie gospodarki ściekowej. Tak jak każdy samorząd mamy problemy ze szkolnictwem, z finansowaniem oświaty, bo subwencje, które idą za uczniem nie wystarczają nawet na pokrycie wynagrodzeń nauczycieli, które są dyktowane odgórnie. Samorządy nie mają tu pola manewru.
Chcemy postawić na rozwój społeczeństwa, na pobudzenie inicjatywy społecznej. Będziemy wspierali wszelkie stowarzyszenia, które działają na terenie nasze gminy. Prężnie rozwijają się koła gospodyń wiejskich – w Szudziałowie, w Wojnowcach. Na tyle, na ile mogę, to staram się te panie wesprzeć – i finansowo, i mentalnie tak. Zależy mi na dobrym kontakcie, na dobrej współpracy z tymi osobami, Ja pomagam, one też występują na różnego rodzaju uroczystościach, spotkaniach, imprezach. Uważam, że takie osoby trzeba doceniać.
REKLAMA
Jestem po pierwszych rozmowach z dyrektorem szkoły. Dotrzymałam słowa w sprawie jednego z punktów mojego programu wyborczego. Przedłużamy pracę przedszkola. Było ono czynne tylko przez pięć godzin dziennie, a będzie przez osiem. Staramy się o pozyskanie środków na opiekę żłobkową.
Myślę, że to wszystko zmierza w dobrym kierunku. Nie zrobimy żadnych rewolucji, ale małymi krokami, przy odrobinie zaangażowania, współpracy z mieszkańcami, z kierownikami jednostek, z radnymi, można w naszej gminie stworzyć przyjazne miejsce do życia.
Co stanie się ze szkołą w Babikach?
- Poprzednie władze postanowiły zmienić formę działania tej placówki. Zostały zlikwidowane klasy 4-8, a szkoła w Babikach stała się placówką filialną. Na dzień dzisiejszy tak pozostanie. Na pewno nie planujemy zamknięcia tej szkoły. Staramy się oczywiście o tej szkole nie zapominać, planujemy różnego rodzaju zakupy. W tej chwili też robimy tam z panem dyrektorem ogrodzenie. Pozyskaliśmy środki od sponsorów zewnętrznych. Rodzice uczniów z Babik prężnie działają. Przy szkole powstaje plac sensoryczny.
Co jest najpilniejsze do zrobienia w gminie Szudziałowo?
- Chcielibyśmy na pewno rozbudować oczyszczalnię ścieków - na tyle, aby mogła ona przyjmować większą ilość ścieków dowożonych. W tej chwili nasze oczyszczania nie jest w stanie obsłużyć ścieków dowożonych z terenu gminy ze względu na technologię. Gdybyśmy ją zmodernizowali, to zabezpieczylibyśmy naszych mieszkańców pod kątem prawidłowej gospodarki ściekowej i osadowej.
REKLAMA
A oprócz tego drogi?
- Tak jak w każdym samorządzie. Jesteśmy w strefie przygranicznej, mamy pas graniczy na swoim terenie. A pojazdy wojskowe, pojazdy Straży Granicznej niekorzystnie wpływają na stan dróg, w takich miejscowościach jak Minkowce czy Usnarz Górny. Będziemy szukać porozumienia i kontaktu z władzami państwa, z wojskiem, z SG – abyśmy wspólnymi siłami utrzymywany stan dróg w przejezdności. Nie o to chodzi, żeby całą odpowiedzialność zrzucić na wójta gminy.
Czy były jakieś zmiany kadrowe w urzędzie?
- Tak jak obiecałam – żadnych zmian kadrowych nie przeprowadziliśmy w urzędzie. Jestem bardzo zadowolona z moich współpracowników, znam te osoby od bardzo dawna i naprawdę większość z nich to są wybitni specjaliści. Nie mam potrzeby wymiany tych osób, raczej widziałabym potrzebę zatrudnienia dodatkowych. Jak wiemy na samorządy są nakładane coraz to nowe obowiązki. Bardzo często jest tak, że kadrą, którą wójt dysponuje, nie da się po prostu realizować zadań postawionych przez chociażby władze rządowe.
Jak będzie wygląda gmina Szudziałowo za pięć lat?
- Dobre pytanie. Myślę, że będzie bardziej otwarta, bardziej przyjazna, bardziej zadbana. Jestem kobietą, więc moje poczucie estetyki jest może troszkę na wyższym poziomie. Mam nadzieję, że już za rok samo otoczenie urzędu i centrum naszej miejscowości będzie wyglądało inaczej. Przy okazji budowy ogrodzenia w Szkole Podstawowej w Babikach musimy wyciąć parę starszych drzew. Wpadłam na pomysł, że wykonane zostaną deski i porobimy z nich kwietniki. Otrzyma je każde sołectwo, żeby niewielkim nakładem finansowym wspólną przestrzeń ładnie zorganizować.
REKLAMA
W tej chwili trwają jakieś prace przy urzędzie...
- Tak, jesteśmy na etapie remontu budynku z zewnątrz. Prace obejmują elewację, pokrycie dachowe, wymianę stolarki okiennej i drzwiowej oraz montaż windy dla niepełnosprawnych. To projekt złożony jeszcze w poprzedniej kadencji, a środki pozyskaliśmy z Polskiego Ładu w ubiegłym roku.
Remont urzędu gminy:
Czy jest coś, co panią denerwuje w pracy samorządowca?
- Do braku pieniędzy każdy już się przyzwyczaił. Myślę natomiast o realizacji inwestycji. Denerwują mnie rzeczy proceduralne. Na przykład - mamy krótki okres na wykorzystanie środków unijnych. Fizycznie jesteśmy w stanie przeprowadzić roboty budowlane, ale procedura ciągnie się bardzo długo i niejednokrotnie uniemożliwia wykorzystanie funduszy już przyznanych. Na pozwolenie wodnoprawne niejednokrotnie czekamy dziewięć, dziesięć miesięcy.
Czyli lubi pani pracę samorządowca?
- Gdybym jej nie lubiła, to pewnie też dawno już by mnie nie było w urzędzie. Nie lubiłam pracy typowo biurokratycznej, powtarzalnej. Dlatego też zajmowałam różne stanowiska. Przychodził czas, kiedy w swojej dziedzinie nic więcej nie mogłam zrobić. Wprowadziłam to, co miałam wprowadzić, nauczyłam się tego, czego się mogłam nauczyć. Zawsze chciałam się rozwijać i przyjmowałam na siebie coraz to nowe, bardziej odpowiedzialne zajęcia. Lubię tę pracę, bo lubię kontakt z ludźmi, lubię się sprawdzać, lubię działać na rzecz lokalnej społeczności.
O czym prywatnie marzy wójt Szudziałowa?
- Chyba tak jak każdy – najważniejsze, żeby po prostu było zdrowie i żeby był zapał do pracy. Jeśli masz ochotę pracą, coś umiesz, coś potrafisz, to zawsze się odnajdziesz.
Dziękuję za rozmowę.
(pb)