O tym jak hoduje się krowy w dzisiejszych czasach, i jak to wyglądało niegdyś zapytaliśmy hodowców krów oraz sołtysa jednej z wsi w powiecie sokólskim.
Krowy na pastwisku to nieodzowny element krajobrazu polskiej wsi. Nasz powiat słynie z licznych hodowli tych zwierząt, które dają wyjątkowo dobre mleko. Unijne wymogi dotyczące hodowli bydła sprawiły, iż tylko osoby, które zmieniły podejście do klasycznej hodowli odniosły sukces.
- Naszą hodowlę zaczynaliśmy od 11 krów i systematycznie powiększaliśmy stado. Gdy już zabrakło nam miejsca w naszych stodołach, to zbudowaliśmy dużą i nowoczesną oborę, aby w jednym miejscu pomieścić wszystkie krowy. Teraz mamy aż 95 krów rasy HF (holsztyno-fryzyjskiej), które trzeba dwa razy dziennie doić. Hodowla tych zwierząt nie jest taka łatwa i prosta. Pracujemy codziennie przez cały rok od 6 nad ranem do 20 wieczorem. Zmechanizowaliśmy niemal wszystkie czynności. Każda krowę znamy i rozpoznajemy. Nikt obcy nie może wejść do obory, bo krowy nie będą znać tej osoby i mogą się stresować. Są jeszcze wymogi, które zabraniają osobom trzecim wstępu do obory. W jednej chwili doimy 14 krów za pomocą nowoczesnych dojarek. Karmimy wyłącznie sianokiszonką, której nasze krówki zjadają przynajmniej cztery duże bele dziennie. Dodatkowo dajemy witaminy oraz śrutę rzepakową i pasze. Cały rok zwierzęta są na hali i każda z krów ma na sobie specjalną obrożę z nadajnikiem. Dzięki temu urządzeniu krowa, która ma być wydojona albo podczas podawania paszy musi najpierw przejść przez czytnik. W systemie komputerowym wyświetlają się informacje na jej temat i jeżeli nie ma przeciwwskazań, to krowa jest dopuszczana do dojenia, a w przypadku karmienia jest podawana odpowiednia ilość pożywienia. Mleko jest klasy extra. Po wydojeniu krowy mleko trafia do specjalnego zbiornika, w którym jest schładzane do temperatury 3,8 stopni Celsjusza. Następnie czeka na odbiór przez cysternę z mleczarni. To jest dziedzina, która się ciągle rozwija i trzeba się edukować i być na bieżąco z różnymi nowinkami - powiedzieli nam Alina i Jarosław Żemojda, hodowcy krów z Ostrowia Północnego.
- Przed wojną każdy miał krowę w zagrodzie. Doiło się ręcznie i karmiło się tym, co było. Czasami niektórzy strzechę z dachu dawali krowom, bo krowa coś jeść musiała. Jak każdy miał krowy, to latem się wspólnie wypasało zwierzęta na łąkach i przez wieś potężne stado przechodziło. To był widok! Teraz tego już nie ma. Młodzi nowocześniej się tym zajmują, inaczej jak kiedyś. Dzisiaj krowa się cieli i od razu zabiera się od niej cielaka, aby matka nie przywiązywała się do niego. Dawniej to po jakimś czasie dopiero się zabierało młodego. Krowa wyła i malec nawoływał. Kiedyś nawet jak miało się 15 krów, to doiło się ręcznie i pracy było przy tym za dużo. Teraz dojarki są i komputery, ale kontakt z zwierzęciem nadal musi być. To się nie zmieniło - stwierdził Jan Żemojda, senior rodziny.
- Nasza wieś Ostrów Północny liczy 76 domów i zamieszkuje ją ponad 100 osób. Jeszcze około 10 lat temu w prawie każdym gospodarstwie były hodowane krowy - od jednej do pięciu. Teraz oprócz Żemojdy raczej nikt nie hoduje tych zwierząt. Młodzi nie chcą się tym zajmować, bo dla nich to nie ma przyszłości i jest to zbyt pracochłonne. Nasza wieś jest coraz mniej rolnicza, bo coraz mniej osób posiada ziemię do upraw - powiedział Józef Maliszewski, sołtys wsi Ostrów Północny.
(SzW)
Jeżeli masz hodowlę, bądź prowadzisz uprawę rolną, którą chciałbyś się pochwalić i opowiedzieć o swojej pasji, skontaktuj się z redakcją iSokolka.eu. Nasz dziennikarz odwiedzi gospodarstwo i opisze je. Na kontakt czekamy pod adresem mailowym Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript..
Hodowla krów w Ostrowiu Północnym. Zdjęcia: