4 maja o godzinie 9 rozpocznie się sądny czas dla tegorocznych maturzystów. Rozpoczną od języka polskiego na poziomie podstawowym. Wszystkie egzaminy (przynajmniej w przypadku suchowolskiego Zespołu Szkół) potrwają do 22 maja.
Większość maturzystów ma już wybrany potencjalny kierunek studiów, zna wymagania i… nocami nie śpi, wyobrażając sobie trudne arkusze oraz zadania nie do rozwiązania. Paulina Żurkowska, Patryk Łodygo i Sylwia Żywalewska zapytali swoich kolegów i koleżanki o samopoczucie na kilka dni przed maturą.
Magdalena Sawicka: Na razie to chyba do mnie nie dociera. Wszyscy mówią o maturze, ale ja cały czas mam wrażenie, ze to jakieś takie nierealne… Ale jak siebie znam, w czwartek wieczorem będzie panika. Strasznie mnie śmieszy, kiedy moja babcia, za każdym razem, gdy mnie widzi, mówi: "Magdusiu, a ty cały czas w książkach. Odpocznij trochę!" Oj, zdziwiłaby się babcia, gdyby się dowiedziała, ile tak naprawdę poświęcam czasu na naukę do matury (śmiech)… Mam nadzieję, że zdam (może to jakoś wymodlę), pytanie tylko na ile procent... A najgorsze jest to, ze tak długo musimy czekać na wyniki. Można się psychicznie wykończyć. Jeszcze jakieś dwa, trzy lata temu wyobrażałam sobie ten piękny moment zakończenia szkoły. Dzisiaj chciałabym, żeby liceum trwało minimum z 6 lat. Ciężko będzie mi się rozstać z moją klasa, z nauczycielami też. No, może nie ze wszystkimi, ale żałuję, że nie potrafię zatrzymać czasu.
Tomasz Sławiński: Do matury przygotowuję się już od tygodnia. Uczę się z geografii, którą zdaję na rozszerzeniu i podstawowej matematyki, ponieważ moja uwaga na lekcjach matmy zawsze pozostawiała wiele do życzenia. Będę pisał też rozszerzony angielski. Uczę się raczej sam. 45 minut to za mało, żeby wynieść wiele z lekcji, więc sam muszę pogłębiać swoją wiedzę poprzez systematyczną naukę przez tydzień. Z moim repetytorium z geografii i testami z matematyki matura raczej mi niestraszna, choć kiedy zdałem sobie sprawę, że czas się przygotowywać, to zacząłem płakać nocami w poduszkę. Ze stresem walczę wychodząc z przyjaciółmi. Próbowałem też grać w szachy, ale dałem sobie spokój, bo zasady były zbyt skomplikowane. Najbardziej przeraża mnie geografia, bo trzeba umieć prądy morskie, a to mój słaby punkt. Czuję się pewnie z matury ustnej z angielskiego, ponieważ ostatnio moja nauczycielka powiedziała, że nieźle radzę sobie z mówieniem. Po zdanej maturze będę świętował. Wybieram się na Politechnikę Białostocką. Na jaki kierunek? Wiem, ale nie powiem (śmiech). Jeśli chodzi o plan B, to zawsze marzyłem o tym, żeby zostać skoczkiem narciarskim. W pobliżu nie ma skoczni, więc początki będą ciężkie.
Katarzyna Abramowicz: W ciągu roku szkolnego starałam się chodzić na zajęcia dodatkowe i korepetycje z matematyki. Teraz, w wolne dni przed maturą planuję powtórzyć sobie jeszcze co nieco, jednak nie panikuję i nie zakuwam jak opętana. Bardziej stresuję się maturami ustnymi niż pisemnymi, jednak staram się o tym póki co nie myśleć i nie martwić na zapas. Co będzie, to będzie, a stres i tak w niczym nie pomoże. Najważniejsze to zachować spokój i nie panikować. Trzeba wejść, zrobić to, co trzeba najlepiej jak się potrafi i wyjść. Trzeba wierzyć, że będzie dobrze, a wtedy na pewno się uda. Najbardziej obawiam się matematyki, która jak wiadomo nie jest zbyt prosta i jeżeli ktoś chce zdać maturę, a nie jest wybitny z tego przedmiotu, to musi poświęcić jej trochę czasu. Nie przejmuję się za to maturą z języka angielskiego, według mnie nie jest ona trudna i wiem, że sobie z nią poradzę. Po maturze mam zamiar odpocząć trochę od szkoły i nauki, a później planuję wyjechać za granicę i zarobić na studia, na które wybieram się raczej do Białegostoku. A na jaki kierunek, to nie wie tego nikt, nawet ja.
Marcin Kotuk: Nie, nie ma jeszcze stresu przedmaturalnego, ale planuję go mieć. Nie obawiam się o podstawowe przedmioty. Czuję się z nich dobrze przygotowany. A rozszerzenia? Wierzę w to, że jakoś pójdą. Może z fizyką będzie ciężej niż z matematyką, ale co ma być, to będzie. Muszę przyznać, że przygotowania najlepiej szły w październiku. Z czasem było różnie. Zdarzało się tak, że potrafiłem sobie kompletnie odpuścić naukę, ale jak już przysiadałem do książek, to rzetelnie starałem się wykorzystać ten czas. Trenuję rzut oszczepem i przyznam szczerze, że zestawiając sport i naukę wybieram to pierwsze. Wiadomym jest przecież, że na przyjemności znacznie łatwiej jest znaleźć czas. W trzeciej klasie liceum obie te dziedziny (sport i nauka) musiały być jednak równoważne. I były. Wiem, że wiele razy mogłem się bardziej zmobilizować do nauki, ale na maturze świat się nie kończy. Już teraz ciężko przygotowuję się do bardzo ważnych zawodów, a ciężki trening jest niczym innym jak dobrą formą przedmaturalnego relaksu.
Magdalena Zimnoch: Moje przygotowanie do matury? Cały czas uważam, że jeszcze nic nie umiem, mimo że już się uczę więcej niż ten jeden rok. Nadal myślę, że mogę jeszcze więcej… Ale nie mam obawy, że nie zdam. Nie boję się o te przedmioty, które są mi niekoniecznie potrzebne. Myślę, że nie będę się stresować, pójdę tylko, żeby mieć z głowy. Czyli polski, aby zdać, angielski - aby zdać, matmę się zda (śmiech). Najważniejsze są chemia i biologia. Jeszcze ewentualnie ustny angielski, bo jednak w języku obcym nie czuję się tak pewnie. Boję się raczej o kogoś innego. Bardziej się czasami stresuję tym, że inni nie zdadzą, że im się nie uda. Jednocześnie nie cieszę się, że kończę szkołę, ponieważ to koniec naszego łatwego życia. Ładnie zaplanowanego: dom, szkoła, nauka, wakacje. Na studiach też niby jest podobnie, ale tam już więcej zależy od nas, bardziej musimy się o siebie zatroszczyć.
Grzegorz Olszewski: Nie czuję wielkiego szału przedmaturalnego. Może przyczyną tego jest fakt, że z mojej 19-osobowej klasy znalazło się jedynie siedmiu śmiałków podchodzących do matury. Już w pierwszej klasie technikum założyłem, że będę zdawać i maturę, i egzamin zawodowy. Zdecydowanie bardziej leżą mi przedmioty ścisłe, a w szczególności matematyka, którą postanowiłem pisać na poziomie rozszerzonym. Wielu moich kolegów nie spodziewało się, że podejmę się zdawania przedmiotu nieobowiązkowego uczęszczając do technikum rolniczego. Wyzwanie? Na pewno, ale wszystko zależy od tego, z jakim zapałem i z jakimi chęciami podejdzie się do całej sprawy. Przez ten rok potrafiłem dziennie przesiedzieć przed książkami średnio 3-4 godziny, w dni robocze, rzecz jasna (śmiech). W miarę możliwości uczestniczę nadal w fakultetach matematycznych. Trochę się obawiam przedmiotów humanistycznych, ale do wszystkiego podchodzę ze spokojem. Jestem już prawie zdecydowany co do kierunku studiów i zapewne pójdę na rolnictwo. Wieś również potrzebuje wykształconych ludzi.
Tegorocznym maturzystom życzymy połamania długopisów i piór. I oby nad drzwiami nie ujrzeli napisu: "Ty, który tu wchodzisz, żegnaj się z nadzieją".
Tekst powstał w ramach warsztatów dziennikarskich prowadzonych w Liceum Ogólnokształcącym w Suchowoli