"Ten krzyż to mogiła jest. I tam rok wyrżnięty 1863. (...) Rosyjskie sołdaty to tam taka para przyprowadzili, że to szpiegi, czy co? Przyprowadzili ich, żeby zastrzelić. Ona nazbierała kwiatów, dała temu chłopcu, przytuliła się i tak stoją. Nie zgodzili się, żeby oczy zawiązać. To te sołdaty nie mogli strzelać. Oficer rugał ich, a potem zastrzelił ją i jego".
To wspomnienia jednego z mieszkańców podbiałostockich Studzianek, zanotowane kilkadziesiąt lat temu. Wczoraj minęła 149. rocznica wybuchu powstania styczniowego.
"Obok Orła znak Pogoni, poszli nasi w bój bez broni. Hu, ha, krew gra, duch gra, hu ha! Matko Polsko, żyj, Jezus Maria, bij" - śpiewali młodzi chłopcy, którzy styczniową porą uciekali przed branką do lasu. Szczęściem ciepło wtedy było jak na tę porę roku, niewiele śniegu. Często owi powstańcy byli to bladzi od siedzenia przy świecy nad książką inteligenci i żacy, o delikatnych dłoniach, nienawykłych do ciężkiej roboty, nieznający się zupełnie na wojaczce. Porywali się na 100-tysięczną armię znakomicie wyekwipowaną, choć zaskoczoną nieco skalą zrywu.
Walczono też na ziemiach, gdzie dziś rozciąga się powiat sokólski i województwo podlaskie. Już 23 stycznia 1863 roku kolejarze, którzy poszli do partyzantki, zaatakowali stację Łapy, zniszczyli urządzenia i rozproszyli się, nie otrzymawszy rozkazów. Ponowny atak na miejscowość - cztery dni później - już się nie powiódł. Rosjanie bowiem podciągnęli koleją aż 14 kompanii piechoty oraz artylerię.
2 kwietnia 1863 roku pod Jaświłami ze ścigającymi ich kozakami starł się oddział Konstantego Ramotowskiego "Wawra", który przebijał się do Puszczy Augustowskiej z Ostrołęckiego. W batalii tej wsławili się kosynierzy dowodzeni przez Klimkiewicza. "Przy trwającym ogniu z broni ręcznej, sformowani przez naczelnego dowódcę kosynierzy, rzucili się z głośnym okrzykiem NAPRZÓD BRACIA! Z podniesionymi kosami na uciekających z przodu kozaków, zupełny w ich szeregach sprawili popłoch. (...) Dzień ten był wyłącznym dniem chwały dla kosynierów i ich strasznego dla wroga oręża" - wspominał uczestnik bitwy. Oddziałowi "Wawra" udało się bezdrożami dotrzeć do Suchowoli (wtedy Suchej Woli), po krótki odpoczynku spalić mosty na Olszance, sforsować Biebrzę za Domuratami i zatrzymać się dopiero na uroczysku Kozi Rynek, między Lipskiem a Augustowem. Ranni Polacy, którzy wpadli w ręce kozaków majora Demela zostali bez litości wymordowani.
Do kolejnej batalii doszło 19 kwietnia pod Jastrzębną. I tam żołnierzom "Wawra" udało się wycofać. W Puszczy Augustowskiej powstańcy, których liczba wzrosła nawet do 600 przetrwali do końca czerwca. Co prawda pobili Moskali pod Gruszkami, jednak 29 czerwca sami zostali rozgromieni na Kozim Rynku, tracąc 1/3 stanu osobowego. Oddział poszedł w rozsypkę. We wrześniu, po kolejnej przegranej bitwie pod Strzelcowizną Konstanty Ramotowski przedostał się do Prus Wschodnich, za co został skazany zaocznie na śmierć przez sąd powstańczy. Wyrok ten później anulowano.
29 kwietnia chrzest bojowy przeszedł oddział zebrany przez pułkownika Onufrego Duchińskiego, u którego szefem sztabu był Walery Wróblewski, przed wybuchem powstania pomocnik kierownika szkoły leśnej w Sokółce. Starcie to nazwano później bitwą pod Waliłami. "Ogień naszych strzelców wnet zmusił ich do cofnięcia się, lecz z linii naszej i po obozie naszem rozległ się okrzyk "hurra" i nastąpiła cisza, a po niej Moskale jednocześnie objęli front i oba skrzydła" - wspominał uczestnik bitwy Ignacy Aramowicz. "Wozy i znajdująca się na nich żywność i odzież, pieniądze drobnem srebrem do 1800rs. i pieczęć wojenna województwa dostały się w ręce Moskali". Oddział został rozbity.
W czerwcu Wróblewskiemu i Duchińskiemu udało się zebrać kolejną grupę powstańców i przez Sokołdę, Dworzysko, Mostowlany i Jałówkę przebijać się na południowy-wschód. Rosjanie zaatakowali powstańców pod Mereczewszczyzną 8 czerwca. Po walce obie strony odskoczyły od siebie.
19 stycznia 1864 roku Walery Wróblewski ledwo uszedł z życiem pod Rudką Korybutową na Lubelszczyźnie. Sieczony dwukrotnie w głowę przez kozaków padł z konia. Uratował go jeden z mieszkańców wsi, który ukrył go w stodole.
"Tu na Podłaźniach jeden raniony żołnierz skrył się. Jego ludzie znaleźli i on prosił: - Weźcie mnie. Ja mam pieniędzy. Weźcie do domu. I jego nie wzięli, bali się. I on zmarł. I tam, gdzie zmarł, jego pochowali, na polu" - wspominał jeden ze starszych mieszkańców pobliskiej miejscowości.
(is)
Powstanie 1863. Zobacz wideo:
Do dalszej lektury: Edmund Gabrel - "Powstanie styczniowe 1863-1864. Suchowola"
Co sądzicie o powstaniu styczniowym? Czy potrafilibyście dziś - tak jak 149. lat temu - iść do lasu, aby bić się z okupantem? Zapraszamy do dyskusji.