"Lekarstwem dla ludzi Wschodu są dobre relacje z ludźmi i przyrodą". Wczoraj w kawiarni "Lira" Sokólskiego Ośrodka Kultury odbyło się spotkanie promocyjne książki Hanny Kondratiuk-Świerubskiej "Białoruś. Miłość i marazm". Prowadziła je Diana Nachiło.
- Warto zaznaczyć, że jest to pierwsza książka reporterska o Białorusi - kraju - do którego mamy tak blisko. Tam krajobrazy, ludzie, a nawet cmentarze wydają się znajome. Czy ty też masz takie wrażenie, że Białoruś jest bardzo podobna do Sokólszczyzny, do Podlasia? - pytała autorkę reportażu Diana Nachiło.
- Jak przyjeżdżam na Białoruś, to nie czuję, że jestem za granicą - stwierdziła Hanna Kondratiuk-Świerubska. - Właściwie Grodzieńszczyzna jest przedłużeniem Sokólszczyzny, zarówno jeśli chodzi o krajobraz, język, jak i kuchnię. Także ludzie są podobni, są gościnni i serdeczni, tutaj na wschodzie drzwi są zawsze otwarte, tego nie ma na zachodzie. Jest to spowodowane tym, że nie mieliśmy wcześniej łatwego życia, musieliśmy pokonywać dużo problemów, dlatego w ludziach jest sporo empatii.
- Białoruś zasługuje na lepszy los. Podstawowym problemem jest to, że jest ona zamknięta. Jedyną alternatywą jest teraz wyrażanie siebie poprzez Rosję. Do niedawna mogło się wydawać, że Rosja będzie się zbliżać do Europy, ale ostatnie wydarzenia pokazały, że jest inaczej. Białoruś jest obecnie w trudnej sytuacji, bo już traci nadzieje na zbliżenie się do Europy. Myślę, że jest tam na Białorusi duża tęsknota za Europą, ale w sensie wartości - dodała reportażystka.
- Wbrew ogólnym wyobrażeniom Białoruś nie jest krajem przede wszystkim prawosławnym. Tereny północnej i północno-wschodniej Białorusi zamieszkanie są przede wszystkim przez katolików, centrum to mieszanka. Dzięki temu, że ten kraj jest pod tym względem zróżnicowany, istnieje tam wymiana poglądów, ale też w ludziach buduje się tolerancja. Można tam spotkać takie przypadki rodzin, gdzie rodzice są prawosławni, a dzieci katolikami - opowiadała Hanna Kondratiuk-Świerubska.
Reportażystka odniosła się także do swojej książki "W stronę Tarasiewicza" opowiadającej o znanym kompozytorze rodem z Sokółki. Przed wojną w Sokólskim Ośrodku Kultury Jan Tarasiewicz prowadził lekcje muzyki dla dzieci i młodzieży.
- Można powiedzieć, że Tarasiewicz w Szyndzielu zbudował taki ośrodek muzyczno-intelektualny, bo przyjeżdżali tam uczniowie nie tylko z Sokółki, ale też z Grodna, z Białegostoku. Odwiedzali go też słynni ludzie, jak np. Siergiej Rachmaninow, który w drodze do Paryża zatrzymał się u sokólskiego kompozytora - powiedziała autorka książki.
(mby)
Spotkanie z Hanną Kondratiuk-Swierubską w kawiarni "Lira":