W miniony piątek wystartował drugi Festiwal Tyzenhauza. Uczestnicy mogli wziąć udział w rajdzie rowerowym, potańcówce, a także wykładzie.
REKLAMA
Festiwal Tyzenhauza zaczęto, wzorem roku ubiegłego, w piątek 7 lipca na siodełku rowerowym. Oficjalne trzydniowe świętowanie otworzyła burmistrz Ewa Kulikowska, współorganizator Festiwalu, następnie cyklistów przywitała Barbara Maj, dyrektorka Sokólskiego Ośrodka Kultury. Kwestie organizacyjne dopięła Sylwia Nowakowska – koordynująca całe festiwalowe przedsięwzięcie.
Po krótkiej części formalnej – o działaniach i wadze dokonań Antoniego Tyzenhauza dla rozwoju Sokółki i Sokólszczyzny, ciekawie jak zwykle, opowiadał Leszek Postołowicz – historyk, archiwista, ceniony badacz lokalnej przeszłości. Natomiast cyklista i znawca regionu – Eugeniusz Wiśniewski, wybornie poprowadził peleton wyznaczonym szlakiem.
Jednym z przystanków na trasie były urokliwe Poniatowicze, gdzie na rajdowiczów czekało ognisko „regeneracyjne”. Zorganizowali je państwo Matczak – Bistro u Matczaka. Organizatorzy kłaniają się także służbom ratowniczym, policyjnym i straży miejskiej – dzięki którym było bardzo bezpiecznie. Ukłony kierowane są również w stronę partnera przy organizacji rajdu Ośrodka Sportu i Rekreacji.
Drugiego dnia Festiwalu Tyzenhauza (8 lipca) wszystko zaczęło się i kręciło (dosłownie) w specjalnie przygotowanej na ten czas urokliwej scenografii dawnej potańcówki, wyczarowanej przez pracowników SOK-u na parkingu przy Kamienicy Tyzenhauza. Spotkanie na tradycyjną, podlaską nutę otworzyła dyrektorka SOK-u Barbara Maj. KGW Kamioneczki ze Starej Kamionki częstowały „Leguminą Tyzenhauza”, degustację wzbogaciła prezentacja przygotowania przekąski, której receptura inspirowana daniem z dawnych czasów, powstała podczas pierwszej edycji festiwalu. Kiedy goście nieco przekąsili, przygrywać od serca zaczęła Kapela Batareja i wodzirejka Ewa Karasińska zaprosiła do „chodzonego” – czyli jednego z najstarszych zachowanych w Polsce tańców korowodowych znanego z wesel i zabaw tanecznych… a później już tylko wirowały falbany w rytm poleczek, oberków i walczyków.
Festiwal Tyzenhauza nie mógł się obyć bez głównego bohatera, w tej roli jak przed rokiem zaprezentował się godnie Michał Gieniusz (SOK), który z właściwą sobie (i epoce) gracją pozował do wspólnych zdjęć i nie stronił także od parkietu.
„Ale, ale… nie była to jedyna historyczna postać, bo oto na potańcówkę przybyła spontanicznie, nieproszona – caryca Katarzyna (Cezary Wiszniewski SOK), jednak po kilku słowach skruchy za niechlubne akty z przeszłości – pozwoliliśmy jej dołączyć do wspólnej zabawy. Dzień drugi skończyliśmy energetycznie i z humorem, zamierzamy to powtórzyć za rok przy Waszym udziale" - relacjonują organizatorzy.
Na zakończenie Festiwalu (9 lipca) dzięki dr. Grzegorzowi Ryżewskiemu uczestnicy ponownie przenieśli się w czasy podskarbiego litewskiego. Gość przypomniał co Sokółka i Sokólszczyzna zawdzięcza Tyzenhauzowi. Cała sala wypełniona była aktywnymi słuchaczami, którzy po wysłuchaniu opowieści o założeniach dworskich Sokółki, Janowa, Kalna i Krynek po raz kolejny zgłaszali niedosyt i chęć kontynuacji tematów – takie zgłoszenia przyjmujemy z wielką ochotą. W tym roku przypada 290. rocznica urodzin podskarbiego litewskiego, a Sokólski Ośrodek Kultury już dziś myśli o trzeciej odsłonie Festiwalu i – a jakże – o obchodach 300. rocznicy urodzin królewskiego urzędnika.
opr. (orj)
Zdjęcia - Wojciech Panow: