Ogół społeczeństwa nie akceptował nowej władzy, nowych stosunków społecznych, terroru i represji. Nasilało się ciche niezadowolenie, aż po formy czynnego przeciwdziałania. 15 maja 1945 roku został zabity Józef Czaplejewicz (lat 51), mieszkający na końcu ul. Dąbrowskiej, którego synowie podjęli pracę w UB. Czaplejewicz osierocił sześciu synów i trzy córki - publikujemy ciąg dalszy wspomnień mieszkańca Sokółki z 1945 roku.
W nocy 15 maja 1945 roku zastrzelono Roberta Piwowarczyka mieszkającego przy ul. Wasilkowskiej. Miał 20 lat. Jego ojciec był wozakiem w Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego (UB) w Sokółce. Robert został uprowadzony w ciemną noc. Rano znaleziono jego ciało na polu Żyda Zelwiańskiego w miejscu, gdzie dziś zbiegają się ulice Batorego i Wiosenna.
3 października 1945 roku, w poniedziałkowe popołudnie, w dzień targowy, koło hotelu Rywki Rabinowicz przy Placu Kościuszki został zastrzelony zastępca komendanta sokólskiego UB - Alpern Szepsel, Żyd (lat 21). Zabójstwa dokonano, gdy UB-owiec wyszedł ze stołówki. Na placu było dużo straganów, handlarzy, rolników i furmanek. Po zabójstwie Szepsela powstało okropne zamieszanie. Ludzie zaczęli szybko opuszczać rynek. UB zamknęło plac i robiło wielką łapankę. Wszystkich szczegółowo kontrolowano, jednak sprawca zabójstwa uszedł bezkarnie.
Szepsel przez okres okupacji niemieckiej był przechowywany w polskiej rodzinie w gminie Kuźnica. Jako śledczy w UB "odwdzięczał" się Polakom okrutnym sposobem prowadzenia przesłuchań aresztowanych członków podziemia.
Po Szepselu zastępcą komendanta UB został Eugeniusz Nalewajko. 26 maja 1946 roku jechał pociągiem do Białegostoku. W lesie, w okolicach Czarnego Bloku pociąg został zatrzymany. Nalewajko został uprowadzony do lasu, gdzie wykonano na nim wyrok śmierci. Ślad po nim zaginął. Miał 26 lat. W niedzielę 14 lipca 1946 roku zastrzelono w Kuryłach podczas kąpieli Walentego Puszkę (lat 22), pracownika PUBP. Kąpielisko było usytuowane około 150 metrów za przepustem kolejowym patrząc w kierunku kolonii Tartak. Na rzece była głębia, z której chętnie korzystali chłopcy, którzy umieli dobrze pływać. Do kąpieliska podeszło dwóch mężczyzn, którzy odczytali Puszce wyrok śmierci wydany przez sąd podziemny. Ratował się on skokiem do wody i tu go dosięgły kule. Zabójstwo Puszki miało miejsce w godzinach popołudniowych. Wracając z kąpieli w Kuryłach, spotkaliśmy na przejeździe kolejowym w Sokółce dwie ciężarówki załadowane wojskiem, zmierzające w kierunku Białegostoku. Po przyjściu do domu okazało się, że rodzice już wiedzieli o zastrzeleniu Puszki. Skąd i jak? Pod wieczór chcieliśmy ponownie iść do Kurył, bo był upalny dzień, ale dostaliśmy kategoryczny zakaz od rodziców.
Pogrzeb Puszki utkwił mi w pamięci. Jego siostra mieszkała przy ul. Białostockiej. Podczas nabożeństwa żałobnego w kościele zemdlała i została wyniesiona na cmentarz przykościelny, gdzie wróciła do świadomości. Drugi raz zemdlała na cmentarzu. Utrata świadomości była bardzo głęboka. Nie można było jej docucić i istniała obawa, że umrze. Tak mocno przeżyła śmierć brata.
Podziemie prowadziło szeroko zakrojoną akcję propagandową skierowaną przeciwko władzy siłą narzuconej przez sowietów. Rozprowadzano ulotki i inne materiały. Pamiętam jak w niedzielę ludzie - w drodze do kościoła - czytali naklejoną na murach ulotkę podpisaną „Maciej Rózga”. UB-owcy prędko przystąpili do jej usuwania, ale mieli z tym poważne kłopoty. Ulotki były przyklejone takim klejem, że trzeba było je zdrapywać razem z tynkiem. Najdłużej utrzymała się ulotka przyklejona na słupie przy schodach kościelnych. Potem ludzie z uśmiechem komentowali między sobą nie treść ulotki, a kłopoty, jakie mieli UB-owcy z jej usunięciem.
Władze postanowiły zakończyć bratobójczą wojnę domową i 15 kwietnia 1947 roku ogłosiły amnestię dla członków podziemia. 19 kwietnia członkowie podziemia w zwartych szykach, z bronią, zaczęli przybywać do miasta. Pierwsze kroki skierowali do kościoła, gdzie w ich intencji została odprawiona msza święty. Z kościoła, szykiem zwartym, udali się do Domu Ludowego. Tu zdawali broń i otrzymywali odpowiednie dokumenty. Przed zdaniem broni, wystrzeliwali w powietrze ostatnie posiadane naboje. Popisywali się zręcznością, strzelając do rzucanych w górę czapek.
Na chodniku, pod oknem Domu Ludowego, stała ciężarówka, na którą ładowano zdaną broń. Odwieziono do UB dwie ciężarówki broni.
Dla nas, dzieciaków, był to dzień pełen niesamowitych atrakcji. Po pewnym czasie, stopniowo, rozpoczęto prześladowanie osób amnestiowanych. Aresztowania, pozbawianie pracy, zakaz obejmowania stanowisk kierowniczych - to wszystko było dla tych ludzi na porządku dziennym. Ci, którzy przewidzieli obłudę władz komunistycznych, zaczęli zmieniać miejsce zamieszkania, wyjeżdżali na Ziemie Odzyskane, zmieniali nazwiska i życiorysy. Szereg z tych osób nie ujawniło prawdy o sobie do dnia dzisiejszego. Byliśmy państwem niepodległym na niby.
W naszym mieście przez szereg lat stacjonowali radzieccy żołnierze. Mieszkali przy ul. Białostockiej, w długim drewnianym budynku, który mieszkańcy Sokółki nazywali "ambasadą". Zadaniem ich było nadzorowanie napowietrznej linii telefonicznej z Białegostoku do Grodna, która biegła polami i omijała wszystkie zamieszkałe miejscowości. Sokółkę omijała od strony północnej. Każdego dnia dwóch sołdatów szło wzdłuż linii sprawdzając jej stan techniczny. Szli bez względu na pogodę i porę roku po wydeptanej przez siebie ścieżce. Później miejsce stacjonowania sołdatów przeniesiono na dzisiejszą ul. Słowackiego.
(mab)