Dzisiejszy rynek na Targowej w Sokółce był - jak to mówią - na pół gwizdka. Większy ruch panował tylko w „rolniczej" części.
Klientów kusiły aż trzy mobilne sklepy mięsne. Można było przebierać towar na stoiskach z odzieżą. Kolejka chętnych ustawiła się po owoce. Panie oferujące ser własnej roboty mówiły, że ruch dzisiaj jest „taki sobie". I miały rację. Tam gdzie zazwyczaj rozstawione były stragany, ziało pustką.
Chętni mogli kupić kaszę wiejską (3,50 zł za kilogram) i czosnek (2,50 zł za główkę). Było również stoisko z wędlinami i wyrobami garmażeryjnymi należące do jednego z sokólskich zajazdów.
Pewien sprzedawca oferował starą radziecką maglownicę. - Cena wywoławcza to 250 zł - pochwalił się.
Przed straganami z suchym pieczywem dla zwierząt ciągnął się ogonek klientów w samochodach. Było jak w restauracji drive inn. Kolejni kupujący podjeżdżali, wrzucali worki z towarem do bagażnika i ruszali w swoją stronę. Wszystko przebiegało dość płynnie.
(pb)