Było nieco mniej turystów niż w ubiegłym roku - mówi Jan Kułak z Hamulki pod Dąbrową Białostocką. - Super! Z sezonu jest bardzo zadowolona - cieszy się Dżenneta Bogdanowicz, właścicielka "Tatarskiej Jurty" z Kruszynian. W tym roku dla wielu turystów punktem na szlaku wędrówki stała się Sokółka, choć nie w całym mieście da się to odczuć.
- W soboty Muzeum Ziemi Sokólskiej odwiedzało 10-13 osób, w niedziele było ich nieco mniej - mówi Krystyna Kostera z Sokólskiego Ośrodka Kultury. - Mimo wielu autokarów zaparkowanych przed kościołem, nie odczuliśmy specjalnie większego ruchu. Często nasze muzeum było omijane. Wystawa "Kresowe Pamiątki Wiary" nie spotkała się z takim zainteresowaniem, jakiego się spodziewaliśmy.
- Gościmy u siebie turystów, ale nie są to raczej grupy zorganizowane - stwierdza Izabela Mizer, która prowadzi "Karczmę pod Sokołem". - Nasi klienci chcą zjeść dobrze i regionalnie. Choć mijający sezon można uznać za dobry, to trudno powiedzieć, by różnił się znacznie od ubiegłorocznego. Trzeba przy tym pamiętać, że nasza karczma jest położona w dobrym miejscu, przy ruchliwej trasie. Trudno nas nie zauważyć.
- Ludzi, którzy do nas przybywają, bardzo kręci wielokulturowość - mówi Dżenneta Bogdanowicz. Jej "Tatarska Jurta" to obowiązkowe miejsce wypraw turystów nie tylko z regionu i nie tylko z Polski. - Mówią mi: "Pani Dżenneto, pani jest już marką". Fakt, do Kruszynian trzeba przyjechać specjalnie, a nie przejazdem. Goście odwiedzający nas wiedzą do kogo i po co jadą. Nie szukają przepychu, czegoś sztucznego, chcą natury - dodaje gospodyni z Kruszynian.
W tym roku odwiedzali ją przybysze z Senegalu, z Czech, Anglii. - Często jest tak, że nasi goście przywożą do nas swoich gości - mówi właścicielka "Tatarskiej Jurty". Sporo turystów zjawiało się, przyjeżdżając kamperami, czyli samochodami kempingowymi. - Ci ludzie nie szukają przepychu. U nas jest jak na wsi. Goście zachwycają się tą prostotą. Wszystkim, którzy nas odwiedzają, mówię o atrakcjach turystycznych regionu, o Sokółce, Bohonikach, Szlaku Tatarskim, czy szlaku do Supraśla - wymienia Dżenneta Bogdanowicz.
Na brak turystów w tym roku nie narzekał też Jan Kułak, który prowadzi gospodarstwo agroturystyczne "Chata za wsią". - Więcej osób niż w ubiegłym roku skorzystało ze spływów tratwą po Biebrzy, nieco mniej natomiast zatrzymywało się u nas na kwaterze. Ale to raczej przypadek niż efekt kryzysu - mówi gospodarz z Hamulki. Na przyszły rok szykuje atrakcje związane z organizowaniem wycieczek po tzw. Linii Mołotowa, czyli pozostałościach umocnień sowieckich zbudowanych na początku lat 40-tych.
Faktem jest, że w Polsce zapanowała moda na Podlasie. Punktami obowiązkowymi wycieczek stały się Kruszyniany, coraz więcej pielgrzymek przybywa zaś do Sokółki. Kto skorzysta z tej koniunktury?
(is)