Na początku szlifowałem krawężniki. Przepracowałem kilkanaście lat na Posterunku Policji w Czarnej Białostockiej, na podstawowych stanowiskach - mówi nadkomisarz Sławomir Kołakowski, komendant powiatowy policji w Sokółce w rozmowie z portalem iSokolka.eu.
Gdyby mógł pan wybierać, to do jakiej jednostki policji chciałby pan trafić?
- Do Sokółki.
Dlaczego?
- Większość mojej kariery zawodowej była związana z Komendą Miejską Policji w Białymstoku. Jednak łatwiej pracuje się w miejscu, w którym się nie mieszka, a zarazem jest tam bardzo blisko. Mieszkam w Czarnej Białostockiej.
Czyli 15 minut i jest pan w pracy?
- Tak, to nie jest duża odległość.
Policja to bardziej służba, czy praca?
- Służba. Mówi o tym zresztą rota naszej przysięgi. Bywa, że policjanci muszą narażać swoje zdrowie i życie.
Czy jest w tym fachu coś takiego, co wciąga?
- Tak. Służba jest bardzo zróżnicowana. Jest szeroki wachlarz kierunków, w którym funkcjonariusz może się spełniać. Prawie każdy może znaleźć tu coś dla siebie. Zaczynałem służbę jako policjant prewencji...
Który to był rok?
- 1996. Myślę, że każdy powinien najpierw trafić - po przeszkoleniu podstawowym - do prewencji, zaczynać od szlifowania krawężników, a potem stopniowo piąć się w górę.
Rzeczywiście szlifował pan krawężniki?
- Tak, na początku. Przepracowałem kilkanaście lat na Posterunku Policji w Czarnej Białostockiej, na podstawowych stanowiskach. Komendantem się bywa, policjantem się jest. Trzeba pamiętać, że służba to powołanie.
Funkcjonariusze - nie wszyscy, ale wielu z nich - mają do czynienia ze złymi ludźmi. Jak to się odbija na ich życiu osobistym, na psychice?
- Duża jest rola specjalistów podczas naboru do służby, by powiedzieć potencjalnemu kandydatowi, że w policji może się źle czuć, że to nie robota dla niego. Po prostu nie każdy się do tego nadaje. Mamy psychologów policyjnych. Poza tym przełożeni muszą dostrzec ewentualny problem u swoich podkomendnych w odpowiednim momencie.
Pana bliscy przyzwyczaili się do tego, że jest pan policjantem?
- Tak, mam ich bardzo duże wsparcie. Jak jest służbowy telefon w środku nocy, to żona jeszcze mnie dopinguje.
Jaki był najtrudniejszy moment w pana karierze?
- Wiele ich było. Najgorsza jest śmierć dziecka. Pamiętam zdarzenie, gdy chłopiec popełnił samobójstwo w Wigilię. Mocno to przeżyłem. Do tej pory stoi mi to wszystko przed oczami. Trudne są też wypadki, w których cierpią najmłodsi.
Co pan myśli, kiedy słyszy pan, że ktoś nazywa policjantów „psami” lub „gliniarzami”?
- Nie obrażam się. Sami siebie zresztą tak nazywamy. Jesteśmy „psami”, idziemy za tropem.
Co może pan powiedzieć o powiecie sokólskim?
- Obszarowo jest on bardzo duży, pod tym względem jest bodaj na ósmym miejscu w kraju. Jest tu co robić, to bardzo duże wyzwanie i na tym teraz się skupiam. A chcę to robić dobrze.
Czy jest coś, co pana zaskoczyło w Sokółce?
- Dopiero, kiedy musiałem przejechać z Krynek pod Sztabin, czyli około 100 kilometrów, to wtedy dopiero poczułem naprawdę tę odległość.
Co jest największym problemem mieszkańców pod względem przestępczości?
- Drobne uciążliwe kradzieże, np. z niedozorowanych posesji na terenach wiejskich. Ostatnio zwiększyliśmy liczbę patroli. Skorzystaliśmy też ze wsparcia funkcjonariuszy oddziałów prewencji z Białegostoku. Chętnie tu przyjeżdżają. Na szczęście, w porównaniu do zeszłego roku, notujemy spadek drobnych przestępstw. Udało nam się to ograniczyć. Kolejna rzecz to przestępczość w internecie, kradzieże danych, tożsamości.
A Sokółka?
- Moim zdaniem jest miejscem naprawdę bezpiecznym. Warto tu żyć.
Co lubi pan robić w wolnym czasie? Jak lubi pan wypoczywać?
- Wcześniej dużo biegałem, miałem nawet sukcesy w średniej szkole - w przełajach i na długich dystansach. Teraz dużo jeżdżę rowerem. Wyciągnąłem już jednoślad po zimie, w jedną z niedziel pokonałem 30 kilometrów. Poza tym lubię bawić się w metaloplastykę, wykonywać meble z metalu, ogrodzenia. Mam niewielki warsztat, stół spawalniczy. To mnie odpręża.
Pana marzenie?
- Dziękuję za to, co mam, za rodzinę. Kiedyś marzyłem o tym, by zostać oficerem policji. Tak też się stało. Nigdy jednak nie miałem parcia na bycie szefem.
Dziękuję za rozmowę.
(pb)