To zdarzenie jest niecodzienne w gminie Sokółka. Nie przypominam sobie, aby do czegoś takiego wcześniej tu doszło. Ani ja, ani moja rodzina nie byliśmy postawieni w takiej sytuacji - powiedziała Ewa Kulikowska, burmistrz Sokółki. Kilka dni temu doszło do pożaru na jej rodzinnej posesji przy ulicy Łąkowej. Śledczy nie wykluczają podpalenia.
O zdarzeniu informowaliśmy w tekście Pożar na posesji przy Łąkowej. W nocy z niedzieli na poniedziałek spaliło się tam około 3 metrów sześciennych drewna. W akcji gaśniczej brały udział dwa wozy bojowe z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej z Sokółki.
- Nastąpił huk, jakby wybuch. Sąsiedzi zbiegli się, żeby pomagać gasić pożar. Wkrótce na miejscu pojawili się strażacy i policjanci - stwierdziła Ewa Kulikowska.
Sprawą zajmuje się sokólska policja. Funkcjonariusze Wydziału Kryminalnego prowadzą postępowanie w sprawie zniszczenia mienia. Nie wykluczają, że mogło dojść do podpalenia, tym bardziej, że wyczuwalny tam był zapach benzyny.
Czy burmistrz Sokółki uważa, że mogło dojść do próby jej zastraszenia? - zapytaliśmy Ewę Kulikowską.
- Wszystkie normy zostały przekroczone, a takie zdarzenie nie powinno mieć miejsca. Odnośnie wpływu tego zdarzenia na moją pracę, to odpowiadam stanowczo i jednoznacznie: jestem burmistrzem Sokółki i będę wykonywała swoją pracę tak jak do tej pory, czyli zgodnie z uprawnieniami i przepisami prawa oraz ze swoim sumieniem. Nic oraz nikt tego nie zmieni. Pracuję dla dobra gminy Sokółka i jej mieszkańców - powiedziała burmistrz.
(is)