Za dużo imprez w tej Sokółce - z lekkim uśmiechem mówili sprzedawcy z poniedziałkowego rynku na Targowej. - Wczoraj zabalowali, to dziś nie chciało się wstawać - dodawali kolejni.
Dziś sokólski ryneczek nie był ani duży, ani mały. Pomimo że sprzedawcy oferowali cały wachlarz różnorodności, to większość ludzi skupiała się przede wszystkim przy straganach z owocami i warzywami. Za czereśnie trzeba było zapłacić 12 zł. Truskawki - jeżeli ktoś umiał się targować, to dostawał je za 3 zł za kilogram, inni musieli za nie płacić 5 zł. Pomidory malinowe kosztowały 4,50 zł, a zwykłe były o złotówkę tańsze. Na rynku było też wiele stoisk z młodymi ziemniakami, za które sprzedawcy prosili 2 zł. Jeżeli ktoś się uparł na „stare” kartofle, to za 20 zł mógł ich kupić cały worek. Różnorodność kwiatów dawała do zrozumienia, że jeszcze jest czas na prace w ogródkach. Najczęściej ludzie szukali kwiatów wiszących.
Panie mogły znaleźć przewiewne bluzki za 10, 15 zł. Jednak nie było tu zbyt wielkiego zainteresowania. Podobnie jak ze spodenkami (30 zł kosztowały damskie, 20 zł męskie). Sprzedawcy oferujący sandały i klapki narzekali że upały są, ale chętnych na buty nie ma.
Matki kupowały dla swych pociech czapki z daszkiem, aby chronić je przed słońcem, a sobie pozwalały na słomkowe kapelusze po 10 zł za sztukę.
Najszczęśliwsze na całym ryneczku wydawały się być beztroskie kaczki, które można było kupić już za 10 zł. Indyki, nieco podenerwowane upałem, kosztowały 32 zł.
(misu)
Poniedziałkowy rynek w Sokółce: