Gdybym wypowiedziała umowę dzierżawy nie mając na ręku ostatecznej decyzji, to i marszałek by się cieszył, i starosta, i minister, i WIOŚ, i GIOŚ, i RDOŚ. Przy rozwiązaniu umowy zostajemy z tym sami, ale mamy przy tym roszczenia odszkodowawcze od spółek zarządzających Karczami. I to w wysokości co najmniej takiej jak założył Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska - mówiła dziś na nadzwyczajnej sesji Rady Miejskiej burmistrz Sokółki Ewa Kulikowska.
Mimo, że debata trwała niemal pięć godzin, to nikt nie podał przepisu jak szybko można rozwiązać problem wysypiska śmieci pod Sokółką. Były za to krzyki, emocjonalne wystąpienia, oskarżenia i połajanki.
Przypomnijmy, na początku stycznia do Karcz - po kilku miesiącach przerwy - ciężarówki ponownie zaczęły zwozić odpady. We wrześniu ubiegłego roku Urząd Marszałkowski wydał decyzję cofnięcia pozwolenia zintegrowanego na gospodarowanie tym terenem z rygorem natychmiastowej wykonalności. Okazało się jednak, że minister środowiska uchylił to rozstrzygnięcie. Radni nalegali, by burmistrz Sokółki wypowiedziała umowę dzierżawy spółkom zarządzającym Karczami.
Ewa Kulikowska tłumaczyła, że taka decyzja pozostawiłaby gminę z górą śmieci.
- Wszystko co robimy, robimy zgodnie z prawem - stwierdził Marcin Sroczyński z firmy Landfill Pure Home, zarządzającej Karczami.
- Pod Sokółką nie ma RIPOK-u (Regionalna Instalacja Przetwarzania Odpadów Komunalnych - red.). Odpadła podstawa do kontynuowania umowy dzierżawy - mówił Piotr Rećko, starosta sokólski. - Chodźcie, wszyscy razem usiądziemy i zaczniemy analizować sytuację.
- Nie oskarżajmy się nawzajem - apelował radny Sławomir Sawicki.
- Kto chciał i zabrał głos - wypowiedział swoje zdanie na ten temat. Czy pani burmistrz chce coś nowego wnieść do tego tematu, nie odnosząc się do tych zarzutów? Bo myślę, że to nie czas i miejsce. Będziemy debatować do samego wieczora, a konsensusu nie wypracujemy - podsumował Daniel Supronik.
- Pan pozwalał na swobodne wypowiedzi radnych, a zarzutów padło od groma, i nie pozwala mi odnieść się do nich? Nie dajecie mi dojść do głosu - mówiła Ewa Kulikowska.
- Czy ma pani realny scenariusz na rozwiązanie tego problemu? - chciał wiedzieć przewodniczący Rady Miejskiej. - Światełko w tunelu zapaliło się 30 września i zgasło z dniem 2 stycznia - dodał.
- Będę działać w granicach prawa. Jeżeli decyzje utrzymają się przynajmniej w drugiej instancji, wówczas będzie realna szansa na rozwiązanie tego problemu. Tu przez kilka godzin nawrzucano mi różnych insynuacji i nie pozwala mi się do nich odnieść. Tak się zamyka usta burmistrzowi - powiedziała burmistrz Sokółki, po czym opuściła salę obrad.
Pełna relacja z nadzwyczajnej sesji jutro na iSokolka.eu.
(is)