Ostatnio pomaganie stało się takie modne. Szlachetne paczki, SMS-y „Pomagam” itp. Czy prawdziwie chcemy ukazać poprzez te drobne gesty swoją bezinteresowną pomoc?
Rok temu poznałam niesamowicie inteligentnego, zabawnego i bardzo cierpliwego kolegę. Ma na imię Mariusz od szóstego roku życia jeździ na wózku. Dlaczego? Po prostu życie, nieszczęśliwy wypadek. Teraz jest dorosłym mężczyzną bardzo samodzielnym, pracującym na wyższym stanowisku, starającym się zawsze pomagać innym. Sporo rozmawialiśmy o niepełnosprawności, w jaki sposób jest ona postrzegana przez innych ludzi.
Ostatnio znajomy przesłał mi taki artykuł. Przytoczę tu tylko najważniejszą jego część: „Spędził 2,5 godziny na chodniku. Znikąd pomocy. Na chodniku przy ruchliwej ulicy na wózku elektrycznym porusza się mężczyzna. Nagle z wózka wylatuje śruba, a jego właściciel wypada na chodnik. Ze względu na niepełnosprawność stanąć na nogach nie może, z trudem udaje mu się podnieść. Uszkodzonym wózkiem dalej nie pojedzie. Znikąd pomocy. Nie jest to wymyślona sytuacja, zdarzyła się naprawdę Krzysztofowi Goszowi w Gdańsku-Oliwie. Na kolanach na chodniku spędził 2,5 godziny”.
Ciekawa jestem, czy rodzice wysyłający zdrowe dzieci do klas integracyjnych poruszają takie tematy na co dzień w domu? Czy oni i ich pociechy w swoim życiu będą umiały należycie zachować choćby w takiej sytuacji? Mam nadzieję, że tak, że edukacja i nagłaśnianie takich spraw w końcu przyniesie oddźwięk. Bo najważniejsze jest, by być dobrym człowiekiem. Nie na pokaz, nie tylko klikając „lubię to” na Facebooku. Wystarczy czasem poświęcić chwilę uwagi osobie potrzebującej pomocy. Bardzo w Was wierzę i wierzę w Wasze dobro. Nie zawiedźcie samych siebie.
(kh)