Wczoraj około godziny 18.40 z bloku przy ul. Warszawskiej w Sokółce karetka zabrała moją ciocię, z powodu dymu ulatniającego się z pieca w jej mieszkaniu. Zaznaczam, że to nie ona w nim paliła, lecz sąsiedzi, którzy mają w bloku w piwnicy kotłownię, piec grzewczy. Już kolejny raz była taka interwencja, całe mieszkanie pełne dymu. Wczoraj znowu przyjechały dwa wozy straży pożarnej oraz policja, a także karetka. Kolejny raz sąsiedzi z dołu dostali od straży pisemny zakaz korzystania z pieca i po raz kolejny narazili na niebezpieczeństwo moją ciocię - pisze w mailu do redakcji nasza Czytelniczka.
W bloku przy ul. Warszawskiej lokatorzy w mieszkaniu pod lokum mojej cioci mają w piwnicy blokowej piec grzewczy (kotłownię). Dostali na to zgodę od zarządcy bloku pana Antoniego Jackiewicza (dyrektor ZGKiM w Sokółce - przyp. red.). Po konsultacji z prawnikiem dowiedziałam się, że nie ma pozwolenia na urządzanie sobie kotłowni w bloku wielorodzinnym, gdzie są normalnie piece. Moja ciocia, ostatnio składała w tej sprawie zeznania na policji, informowała także administratora, pana Antoniego Jackiewicza. Otrzymała odpowiedź: "Może tym razem nie będzie się dymić?". Pan dyrektor dał jej także do zrozumienia, że nie chce mieć problemów i "być ciąganym po policji". Na dzień dzisiejszy ciocia leży na oddziale SOR pod tlenem. Nie rozumiem tylko tej bezsilności. Kobieta, która ma 60 lat, jest tak schorowana, że aż strach zaglądać w jej kartę pacjenta. Ma ponosić konsekwencje za bezprawne pozwolenia administratorów? Ma dojść do tragedii, aby tą sprawą zajął się ktoś na poważnie? Rozmawiałam ze strażakami, oni też są bezradni. Piszą zakazy korzystania z pieca. Wcześniej, jak sąsiedzi nie mieli "kotłowni" w piwnicy, nie było żadnych problemów - dodaje Czytelniczka.
O sprawę zapytaliśmy zarządcę bloku przy ulicy Warszawskiej Antoniego Jackiewicza, dyrektora Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Sokółce.
- Lokatorzy, którzy posiadają ten piec, wcięli się wcześniej w kanał, który mógł powodować przenikanie dymu do mieszkania. Tylko nie było widać, z którego miejsca on się wydobywa. Ale na nasz wniosek podłączyli się do innego kanału. W związku z tym problem powinien zostać wyeliminowany. Wówczas kiedy lokatorzy podłączyli się w inny kanał, wskazany przez kominiarza, rozpaliliśmy piec i sprawdzaliśmy czy nie ma żadnego zadymienia. Okazało się, że jest wszystko w porządku - mówi Antoni Jackiewicz. - Jednocześnie wysłałem pismo do tej starszej pani, mieszkającej nad tymi lokatorami, aby udrożniła kratkę wentylacyjną, którą zamurowała w swoim pokoju. Strażak mi mówił, że zadymienie powstało nie dlatego, że na dole lokatorzy palili, tylko dlatego, że ta pani zaczęła palić u siebie w piecu gazetami. Być może jej piec był przez pewien czas nieużywany, mógł być wilgotny i nie było odpowiedniego ciągu - tłumaczy dyrektor ZGKiM.
Dodaje, że wczorajsza interwencja straży pożarnej w bloku przy Warszawskiej trochę go zdziwiła.
- Strażak mnie poinformował, że zadymienie jest spowodowane tym, że ta starsza pani nie ma u siebie odpowiedniej wentylacji. Kanał wentylacyjny jest zamurowany, pomimo naszych wskazań, aby go odmurować. Przez to nie ma odpowiedniej cyrkulacji powietrza - tłumaczy Antoni Jackiewicz. - Dzisiaj rozmawiałem też z kominiarzem i będziemy próbować zrobić jeszcze jedną rzecz. Tylko ta starsza pani musi nam udostępnić pokój, bo póki co nie pozwalała ona nam ingerować w kanał wentylacyjny. Będziemy próbowali go uszczelnić, poprzez wprowadzenie wkładu kominowego, aby mieć całkowitą pewność, że nic złego się nie stanie - mówi.
Zastępca komendanta powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Sokółce, bryg. Stanisław Kondrat uważa, że trudno jest jednoznacznie ustalić, czy starsza pani sama rozpaliła w tym piecu, czy też w wyniku palenia w piecu przez innych lokatorów dym dostał się do jej mieszkania.
- Były w piecu tej pani ślady spalanych gazet, ale strażacy nie ustalili, kiedy były one palone. Dowódca wczorajszej akcji stwierdził jednocześnie, że lokatorzy z dołu używali wczoraj pieca. Dzisiaj przekazaliśmy tę sprawę do ZGKiM - mówi Stanisław Kondrat. - Nie możemy nikomu zakazać palenia w piecu i tym samym ogrzewania własnego mieszkania. Natomiast komendant wydał decyzję, aby ta instalacja została przebadana przez kominiarza, co zostało zrobione w lutym. Z protokołu tego badania wynika, że instalacja jest sprawna. Starsza pani nie pali w swoim piecu codziennie. Tak więc być może komin nie jest wygrzany i z tego powodu ciąg nie jest taki, jaki powinien. Być może trochę dymu się cofnęło do mieszkania. Natomiast trudno jest nam wyrokować, kto w tej sprawie zawinił - dodaje.
(mby)