Są to tematy zastępcze, a pani burmistrz powinna się skoncentrować na bieżącej działalności urzędu - mówi Stanisław Małachwiej, były włodarz Sokółki odnosząc się do sprawy kartek świątecznych wykonanych przez jego córkę na zlecenie Urzędu Miejskiego.
O sprawie informowaliśmy wczoraj w tekście Burmistrz podpisał umowę ze swoją córką. Zlecił jej wykonanie kartek świątecznych. Tak jak pisaliśmy, Stanisław Małachwiej zamówił u swojej córki wykonanie kartek świątecznych na Boże Narodzenie. Gmina zapłaciła za nie 1500 zł. Sprawa trafiła do prokuratury po doniesieniu skierowanym przez Ewę Kulikowską, następczynię Stanisława Małachwieja.
O komentarz poprosiliśmy byłego włodarza gminy.
- Z tekstu wynika, że pani burmistrz zgłosiła dwie sprawy do organów ścigania i to one właśnie będą się tym zajmowały. Według mnie w sprawie kartek nie ma żadnego tematu, natomiast remont chodnika na Zielonym Osiedlu trzeba wyjaśnić i zapłacić wykonawcy za roboty. Uważam, że są to tematy zastępcze, a pani burmistrz powinna się skoncentrować na bieżącej działalności urzędu. Ale to oczywiście jej wolny wybór. Tu nie ma trudnych tematów, żeby właśnie w ten sposób postępować. A kartki? To kuriozum. Miało być 250 kartek i tyle zostało wykonanych, po 6 złotych sztuka, co daje w sumie 1500 złotych. To robota ręczna. Pani burmistrz je przecież widziała. Więc skąd w ogóle temat? Co roku zamawialiśmy te kartki. Były lata, że je kupowaliśmy, innym razem były też przygotowywane przez prywatną firmę. Moja córka złożyła ofertę i pracownicy sami widzieli te kartki. Mówili, że są bardzo ładne. Dlaczego więc miała tego nie zrobić? Może komuś to przeszkadzać, ale jeżeli ktoś potrafi coś zrobić i proponuje taką cenę - według mnie nie za wysoką, to dlaczego nie? Bardzo się dziwię tej całej sytuacji - powiedział nam Stanisław Małachwiej.
(is)