Najbardziej obawiam się tego, że nie będę mógł sprostać wszystkim oczekiwaniom dyrektorów szkół, przedszkoli, ale również sfery kultury i sportu. Aczkolwiek będę się starał podejmować takie decyzje, żeby były one jak najtrafniejsze, jak najlepsze - mówi Adam Kowalczuk, zastępca burmistrza Sokółki.
Pani burmistrz wspomniała, że dwa razy musiała pana prosić o objęcie funkcji swojego zastępcy...
– Rzeczywiście. Gdy pierwszy raz pani burmistrz złożyła mi taką propozycję, odpowiedź była prawie natychmiastowa – na nie. Po szybkim przemyśleniu, po przeanalizowaniu plusów i minusów doszedłem do wniosku, że jednak pozostanę w szkole, bo czuję się w niej najlepiej. Troszkę bałem się podejmowania ryzyka – nowego miejsca, nowych zadań. Nie byłem na to przygotowany emocjonalnie.
Minął tydzień. Pani burmistrz ponowiła propozycję, dodając, że nie wyobraża sobie, by odpowiedź była negatywna. Zostałem więc trochę przyparty do muru. Odpowiedziałem w ten sposób: porozmawiam z rodziną, z żoną i córką, zastanowimy się głęboko i dam odpowiedź. Po głębszym przemyśleniu – pomimo to, że żona mi to odradzała – przyjąłem propozycję. Chyba przekonało mnie to, że pani burmistrz potrzebowała wsparcia. Zapewne zadecydował fakt, że jestem z Sokółki, znam to miasto, znam szkolnictwo w gminie, orientuję się w sytuacji. Zgodziłem się więc, chcąc pomóc pani burmistrz w jak najlepszym wypałnieniu tej funkcji.
Czego najbardziej obawia się pan wchodząc w buty zastępcy burmistrza?
– Że nie będę mógł sprostać wszystkim oczekiwaniom dyrektorów szkół, przedszkoli, ale również sfery kultury i sportu. Budżet jest ograniczony. Może się rzeczywiście okazać, że oczekiwania te są tak duże, że nie będę w stanie pomóc wszystkim. Aczkolwiek będę się starał podejmować takie decyzje, żeby były one jak najtrafniejsze, jak najlepsze.
Ma pan na pewno pomysły na funkcjonowanie placówek kultury i sportu w gminie...
– Trudno na razie mówić o konkretach. Na pewno tak będziemy działać, żeby te nasze propozycje jak najlepiej służyły mieszkańcom. Będziemy myśleć o tym jak polepszyć bazę lokalową, jakie działania podjąć, by wzbogacić miasto o ciekawą ofertę. W tym kierunku będziemy zmierzać.
Co dalej z planami związanymi z przebudową siedziby Sokólskiego Ośrodka Kultury? Miała tam powstać szklana wieża, zegar, winda...
– Nie będę promował tych pomysłów i rekomendował ich pani burmistrz. Myślę, że nie ma potrzeby pójścia w tym kierunku, by budować szklane domy w starej części Sokółki. Uważam, że jest tak wiele innych przedsięwzięć koniecznych do sfinansowania, że akurat to możemy zostawić na czas późniejszy.Możemy pomyśleć na temat poprawy warunków lokalowych ośrodka kultury, natomiast nie w tak dużym zakresie jak to planowano.
Co w pracy zastępcy burmistrza Sokółki jest przyjemnego?
– Nie odpowiem na to pytanie. Na razie nic mi się szczególnie nie spodobało.
Czy tęskni pan za swoją szkołą?
– Oczywiście. Przecież całe moje życie zawodowe było z nią związane. Szybkie i nagłe oderwanie jest więc bardzo stresujące, trudne i niewygodne. Owszem, jest to jakieś wyzwanie, jakiś kolejny etap w moim zyciu. Jak go wypełnię – czas pokaże. Będę się starał jak najlepiej.
Jak pana przyjaciele i znajomi zareagowali na to, że został pan zastępcą burmistrza Sokółki?
– Pracownicy byli zaskoczeni, koledzy i znajomi także. Ale w sumie zareagowali pozytywnie. Choć byli również i tacy, którzy mi nawet współczuli.
Dziękuję za rozmowę.
Notował: Piotr Biziuk