Na wschodniej granicy Polski, w ramach Wojskowego Zgrupowania Zadaniowego (WZZ) Podlasie, służy kilka tysięcy żołnierzy Wojska Polskiego. Służą tu również żołnierze Dobrowolnej Zasadniczej Służby Wojskowej. Jednym z nich jest szer. Jan Winiarek z 1 batalionu drogowo-mostowego w Dęblinie.
REKLAMA
Od kiedy służysz w Wojsku Polskim?
- Służbę rozpocząłem w maju tego roku. Byłem na 28-dniowym szkoleniu w 25 Brygadzie Kawalerii Powietrznej w Tomaszowie Mazowieckim. Po złożeniu przysięgi wojskowej i zakończeniu szkolenia podstawowego rozpocząłem szkolenie specjalistyczne w Dęblinie, w 1 batalionie drogowo-mostowym.
Kiedy rozpocząłeś służbę w WZZ Podlasie?
- Dla mnie to dopiero początek. Jestem tutaj tydzień, ale przede mną jeszcze kilka miesięcy służby na Podlasiu.
Na jakim stanowisku służysz? Co robisz na co dzień?
- Jestem kucharzem. Tutaj na Podlasiu, gdzie obecnie jesteśmy, każdego dnia rano lub po południu, w zależności od tego na której zmianie pracuję, jedziemy do Białegostoku, gdzie przygotowujemy posiłki dla wojska. Są to zarówno napoje, zupy, ale także dania główne i desery. Dodatkowo, razem z innymi kucharzami, wydaję posiłki na stołówce. Staramy się tak działać, żeby sobie wzajemnie pomagać. Jak jeden z nas przynosi kosze z jedzeniem, drugi je wydaje.
Dlaczego zdecydowałeś się na służbę w Wojsku Polskim?
- Chciałem spróbować własnych sił, przekonać się na własnej skórze jak to jest, zobaczyć czy sobie poradzę. Mój tata służył w wojsku i zawsze mówił, że każdy młody człowiek powinien odbyć służbę wojskową. W pewnym sensie mogę powiedzieć, że to taka tradycja rodzinna. Moi rodzice, szczególnie tata, są bardzo dumni z mojego wyboru. Ja również jestem zadowolony, podoba mi się to, co tu robię i dlatego chciałbym zostać żołnierzem zawodowym. Podjąłem już pewne kroki ku temu, ale wiem, że jeszcze kawałek drogi przede mną, aby spełnić to marzenie.
Co ci się najbardziej podoba w wojsku?
- To dosyć ciężkie pytanie. Jestem jeszcze w miarę krótko w wojsku, ale pierwsze co mi przyszło do głowy to atmosfera. To, że wszyscy są chętni do pomocy i traktują się jak jeden team, jedna rodzina. Trochę się tego obawiałem, jak zostanę przyjęty wśród żołnierzy zawodowych, ale okazało się, że moje obawy się nie sprawdziły.
Co robiłeś w cywilu, zanim zdecydowałeś się założyć mundur?
- W zasadzie od zawsze byłem kucharzem. Skończyłem szkołę gastronomiczną i pracowałem w restauracjach. Jeszcze w szkole, podczas weekendów, dorabiałem sobie pracując w różnych lokalach gastronomicznych. Kiedyś nawet pracowałem przy żywieniu dzieci. Tzn., razem z innymi kucharzami, przygotowywaliśmy posiłki dla szkół. To było około 1600 posiłków dziennie. W zasadzie teraz w wojsku przygotowuję trochę więcej tych porcji. W domu także gotuję dla rodziny. Sprawia mi to ogromną przyjemność, kiedy widzę, że moje dania smakują. Mogę się nawet pochwalić, że kiedyś, wspólnie z kolegą wygrałem konkurs gastronomiczny - robiliśmy wtedy pierogi i pasztet.
Jakie dania lubisz najbardziej robić?
- Nie mam jednego ulubionego dania. Ale lubię kuchnię egzotyczną. Bardzo lubię używać przypraw, które sprawiają, że czuć aromaty, że wydobywają się wszystkie smaki.
Czego najbardziej brakuje ci tutaj, pełniąc służbę na granicy?
- Przede wszystkim rodziny. Mimo, że minął dopiero tydzień, to tęsknię za nimi bardzo. Do domu mam około 300 km, więc to kawał drogi, ale jestem żołnierzem, taką drogę wybrałem, to był świadomy wybór.
Jak widzisz siebie za 5-10 lat? Co chciałbyś robić?
- Chciałbym być żołnierzem zawodowym, rozwijać się, awansować. Tak sobie myślę, że chciałbym spróbować czegoś innego niż to, co teraz robię. Myślałem o byciu saperem. Ale nie jestem do końca pewien. Chciałbym zobaczyć, jak wygląda ta służba. Poznać coś nowego, innego. Ale gotować i tak będę, ale w domu.
opr. (orj)
Zdjęcia - WZZ Podlasie: