"Sakramencko … było warto" - mówi dyrektor Opery i Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku Roberto Skolmowski o zakończonym wczoraj Festiwalu im. Jana Tarasiewicza. Przez trzy dni w Operze można było wysłuchać koncertów, nie tylko muzyki Tarasiewicza. Były wystawy, projekcje filmów, debaty na temat stosunków polsko-litewskich czy promocja książki poświęconej właśnie tym relacjom.
- Budując tutaj tę nowoczesną operę w Polsce wymarzyłem, że będzie ona dawać świadectwo. Per fas et nefas - wszelkimi dozwolonymi lub niedozwolonymi środkami - bez względu na wszystko, na opinie, na małe umysły. Strasznie śmiać mi się chce jak słyszę o antypolskim "Korczaku" czy antynarodowym "Strasznym Dworze". Myśmy sobie ubzdurali w tym kraju, że stworzymy jednorodne społeczeństwo, które będzie składało się z prawdziwych Polaków. Zaczęło się to przed wojną. Kiedy przyjechałem tutaj zrozumiałem, że Polska jest gdzie indziej, że Polska jest czym innym. To właśnie tutaj takie postacie, jak Tarasiewicz w sztuce, dają świadectwo, że Polska jest wielonarodowa - tłumaczy Roberto Skolmowski.
Zapomniany geniusz z Sokółki – tak często mówi się o Janie Tarasiewiczu. Do dziś zachowało się 110 jego utworów. Pisał pieśni inspirowane białoruskim folklorem, utwory na chór i zespoły kameralne, ale przede wszystkim utwory fortepianowe.
Wczoraj we Foyer Opery i Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku przy ulicy Odeskiej 1 zabrzmiały białoruskie romanse m.in. Tarasiewicza i Stanisława Moniuszki. Na fortepianie zagrała Tatiana Łojsza, która pracuje jako akompaniator w Akademickim Chórze Państwowego Radia i Telewizji w Mińsku, wykłada akompaniament w Białoruskiej Państwowej Akademii Muzycznej. Tym razem akompaniowała znakomitemu białoruskiemu barytonowi Ilii Silczukou. To solista Państwowego Akademickiego Teatru Wielkiego Opery i Baletu w Mińsku. Finałowy koncert I edycji Festiwalu im. Jana Tarasiewicza wykonał Chór Opery i Filharmonii Podlaskiej pod dyrekcją profesor Violetty Bieleckiej - czytamy na stronie internetowej Opery i Filharmonii Podlaskiej.
opr. (is)