Kamil Waluś to wojownik MMA w wadze ciężkiej. Na swoim koncie ma cztery zwycięstwa i jedną przegrana walkę. O treningach, diecie i sukcesach na ringu - rozmawia z nim Szymon Wrześniewski.
Skąd wziął się pomysł na uprawianie walk MMA?
- Wcześniej byłem strongmanem, ale robiłem to tylko przez chwilę dla zabawy. Uprawiałem trójbój siłowy. Teraz jestem zawodnikiem MMA i na tym się skupiam. Po technikum skończonym w Augustowie wyjechałem do Warszawy, do Szkoły Głównej Handlowej. Tam mój kolega zabrał mnie na trening zawodników MMA i wtedy się tym sportem zafascynowałem. Mój pierwszy trener Łukasz Jurkowski zaszczepił we mnie ten sport i do dnia dzisiejszego to kocham.
Jak wygląda dzień z życia wojownika?
- Dzień zaczyna się od dobrego śniadania. Ja robię śniadanie na około godzinę przed pierwszym treningiem. Ilość i rodzaje produktów to już jest indywidualna sprawa dla każdego. Ja najczęściej jem płatki owsiane. To daje dużo energii i po nich nie jestem ociężały na treningu. Codziennie rano idę na trening. Odbywają się sparingi, ćwiczenie technik. Po treningu trzeba znów zjeść, następnie idę się położyć spać, ponieważ trzeba zregenerować siły, by mieć siły na wieczorny trening. Śpię około godzinę, czasami dwie. Później kolejny posiłek, zazwyczaj ryż albo makaron. I idę na wieczorny trening.
Na czym polega trening?
- Na treningach ćwiczę "tarczę", a więc trener trzyma specjalna tarczę, a ja uderzam w nią ćwicząc specjalne schematy, techniki walki. Wszystko musi być przemyślane i dobrze dostosowane do moich potrzeb. Trzy razy w tygodniu chodzę też na siłownię. Sześć dni w tygodniu ciężko się pracuje, dopiero w niedzielę mam odpoczynek, ale aktywny: basen, jacuzzi.
Jaka była najcięższa walka w pana dotychczasowej karierze?
- Do tej pory wygrałem pierwszy amatorski puchar w wadze ciężkiej KSW. W mojej pierwszej zawodowej walce było ciężko, bo doznałem niewielkiej kontuzji przed pojedynkiem, sytuacja była więc ciężka. Przetrwałem trudne chwile i wygrałem walkę. Później jednak długo dochodziłem do siebie, by się zregenerować.
Czy młodzież z takich miejscowości jak Sokółka, Dąbrowa Białostocka czy Augustów interesuje się tym sportem?
- Oczywiście, że tak. Ja sam jestem spod Augustowa i mam tam dom rodzinny. Często odwiedzam rodzinę, ale najwięcej czasu spędzam w Warszawie, gdzie trenuję. Zacząłem około 5 lat temu, ale z przerwami, traktowałem to jako hobby. Zawodowo zajmuję się walkami MMA od 1,5 roku. A wracając do pytania, w takich miejscowościach jak Sokółka i Augustów jest zainteresowanie, to jest szansa jakieś zajęcie. Wiadomo, że zimą jest nudno, więc warto uprawiać każdy sport, a ja polecam MMA. Można odnosić sukcesy, ten sport to nie sama walka, on uczy pokory, samokontroli i dyscypliny oraz tego, że w życiu są marzenia i priorytety.
Pana plany na kolejne walki...
- Teraz trenuję i nie stawiam na ilość walk, ważniejsza jest jakość. Wkrótce zaś będę lecieć do USA, a dokładniej do Miami na treningi. Tam będę przygotowywać się do kolejnych pojedynków.
Dziękuję za rozmowę.