Od moich krów pobrano krew do badania w związku z chorobą niebieskiego języka - zadzwonił do redakcji rolnik z gminy Nowy Dwór. - Nie ma powodów do obaw, to standardowa procedura - wyjaśnia Paweł Mędrek, powiatowy lekarz weterynarii w Sokółce.
Rolnik poinformował nas, że kilka dni temu u jego krów pobrano krew do badania. Lekarze weterynarii wyjaśnili mu, że ma to związek z chorobą niebieskiego języka. Gospodarz poprosił, aby redakcja iSokolka.eu zajęła się tą sprawą.
- Choroba niebieskiego języka jest wirusowa, występuje w krajach ciepłego klimatu, w Zachodniej Europie i państwach basenu Morza Śródziemnego. Kilka dni temu w jednym z gospodarstw w gminie Dąbrowa Białostocka we krwi pobranej od krowy został wyizolowany wirus tego schorzenia. Musieliśmy wdrożyć standardową procedurę, a więc pobrać krew do badań u 10 proc. pogłowia bydła w gospodarstwach w promieniu 20 km od miejsca zakażenia. Do tej pory wszystkie próbki miały wynik ujemny - mówi Paweł Mędrek. - Choroba niebieskiego języka jest zakaźna, ale nie zaraźliwa. Przenoszą ją owady ssąco-kłujące, a więc okres zimowy jest raczej spokojny w tym względzie. Nie ma powodów do obaw - uspokaja.
W przypadku stwierdzenia zachorowania, Inspektorat Weterynaryjny wykupuje zarażoną krowę lub owcę, a rolnik otrzymuje odszkodowanie. - Ceny z reguły satysfakcjonują gospodarzy - mówi Paweł Mędrek.
Choroba niebieskiego języka objawia się gorączką, stanami zapalnymi jamy ustnej i sinicą języka (stąd też nazwa). U bydła często nie ma wyraźnych objawów, inaczej sprawa się ma z owcami,wśród których notuje się większą śmiertelność.
(is)