Jest takie miejsce w lesie, które zaskakuje swoją urodą. To dawny folwark Żylicze. Trudno tam trafić, ale kiedy już dotrzemy tam przez przypadek jadąc leśną drogą Sanniki-Ciumicze, nie możemy oprzeć się wrażeniu że to nietuzinkowy skrawek świata. Zwyczajna leśna droga, trochę trudno przejezdna, bo używana zazwyczaj przez leśników. Nagle jednak krzyżuje się z niezwykle malowniczą aleją starych lip. Aleja ta prowadzi do dawnych włości de Virionów: folwarku Żylicze.
Stan dzisiejszy Żylicz ukazuje nam tylko położenie folwarku. Nie zachowały się ślady wsi, lecz nie wiadomo dokładnie, w którym miejscu znajdowały się domostwa zarówno Żylicz Wielkich, jak i Żylicz Małych. „Piscowa kniga” z roku 1558 roku (Słownik geograficzny Królestwa Polskiego, 1895) umiejscawia Żylicze Wielkie, zwane wówczas Żiliczi Wielkie, pomiędzy siołem Sanników, a siołem Czinymic (obecnie Ciumicz). Opisane ono zostało jako sioło osadzone w średnim polu nad rzeką Niehtupą (Nietupą), z domami zwróconymi tyłem do rzeki, a gumnem naprzeciw siebie. Wiadomo, że mieszkańcy wobec pobliskiego dworu królewskiego pełnili służbę osoczniczką w Puszczy Kryńskiej piątką koni oraz służbę bartnicką. Wieś ta znana była także pod nazwą Strzeleckie, gdyż „kmiecie nieśli królowi powinność strzelecką”.
W czasie tym istniały też Żylicze Małe zwane także Odzwierniczkie, ze względu na służbę pełnioną na dworze królewskim w Krynkach. „W them siole odzwierniczkich wolnych włók 4, gruntu dobrego. U dworu JKMci służbe odzwierniczką służą, thedy zadanego czynszu z thych wlók placzic nie powinno do woli y łaski JKMci” (Piscowa kniga I, str.565). Według opisu wieś ta graniczyła z Żyliczami Wielkimi i błotem Nieczieczą (Nietupy). W jaki sposób dwie wsie przekształciły się w folwark - nie wiadomo, brak jest źródeł. Wiadomo jedynie, że po III rozbiorze Polski ziemie te zostały włączone do dóbr Krynki i nadane urzędnikowi carskiemu, senatorowi Sokołowowi.
Historia de Virionów w Polsce rozpoczyna się około 1775 roku, kiedy to Karol Józef Virion jako młody lekarz przyjechał do Polski, by pracować dla Radziwiłłów. Później otworzył w Grodnie prywatną praktykę lekarską i został wykładowcą w grodzieńskiej szkole lekarskiej. Doktor Virion w kilka lat stał się bardzo cenionym lekarzem, bywał na „obiadach czwartkowych”, za osiągnięcia na polu zawodowym i naukowym król udekorował go złotym medalem „Merentibus” i mianował „Jeneralnym Sztab-Medykiem Wojsk Litewskich i Konsyliarzem Narodowym”. W 1790 roku Virion został nobilitowany, a dołączając do herbu Leliwa, zaczął używać nazwiska de Virion. Otrzymał kamienicę w Grodnie, gdzie osiadł zakładając rodzinę. W ten sposób polska gałąź rodziny Virionów została związana z ziemiami kresowymi.
Po kilku latach de Virion kupił od generała Jundziłła wieś Liszki (dziś ok. 5 km od granicy na terenie Białorusi), osiadając w tamtejszej rezydencji. Po kolejnym pożarze de Virionowie przenieśli się do dworu w Krynkach, który nabyli od rodziny Sokołowów. Wraz z kryńskimi włościami, nabyli kilka folwarków, między innymi Żylicze.
Żylicki folwark odziedziczył Kazimierz de Virion (1837-1878). Ten skromny kawaler wybudował tam niewielki murowany dworek, adekwatnie do swych potrzeb. Ponieważ zmarł młodo i bezdzietnie, kolejnym właścicielem był jego starszy brat, Mieczysław Antoni de Virion (1835-1918). Był on absolwentem Instytutu Leśnego w Sankt Petersburgu, piastował stanowisko wiceburmistrza Grodna. Szanował i cenił przyrodę, pod jego ręką malownicze Żylicze zyskały dodatkowe walory przyrodnicze, stanowiąc bardzo atrakcyjne miejsce.
Po śmierci Mieczysława Antoniego de Viriona folwark przypadł w udziale jego synowi Mieczysławowi (1884-1930). Kiedy ten jednak zmarł przedwcześnie, jego żona Idalia wyszła powtórnie za mąż i wyjechała, a na majątku została jego teściowa (jednocześnie cioteczna siostra) Wanda Helena Rymwid-Mickiewicz z domu de Virion. Folwark w tym czasie podupadł, ale pani Wanda świetnie sobie radziła. Wspomnienie tego czasu pojawia się w biograficznej książce Zygmunta Jeżewskiego, syna ostatnich przedwojennych właścicieli majątku Górka sąsiadującego z Żyliczami. Przyjaźnił się on z Janką, wnuczką pani Wandy, a także z kolejnymi, młodymi dzierżawcami. Był zatem częstym bywalcem Żylicz.
Pani Wandzie ciężko było samej gospodarować, często odwiedzali ją komornicy, ona jednak umiała zadbać o włości de Virionów. Czarująca starsza dama przyjmowała wierzycieli uśmiechem i słowami „Kochanieńki, potem interesy, a teraz napijemy się własnej roboty naleweczki. A jak żona i dzieci?”. Dzięki tej niezwykłej gościnności do opieczętowania mebli nigdy nie doszło.
Kiedy pani Wanda postanowiła wydzierżawić majątek, zamieszkało tu młode małżeństwo Jacek i Maria Korytowscy. Para ta, pochodząca z Wielkopolski popełniła mezalians i schroniła się tu, szukając spokoju dla swojej miłości. Jacek pochodził ze zubożałej rodziny ziemiańskiej, natomiast Marysia z bardzo zamożnej rodziny Dębskich. Rodzina Dębskich nie zgodziła się na ich ślub, nie zostało im więc nic innego jak tylko uciec. Przylecieli tu awionetką z aeroklubu w Poznaniu, spektakularnie lądując na łące obok dworu. Zadomowili się, prowadząc ciężkie, ale szczęśliwe życie. Marysia zajmowała się domem, ogrodem, krową i świniami, Jacek natomiast pracował równie ciężko jak jego fornale. Mieszkali w Żyliczach do czasu II wojny, kiedy to Jacek został uwięziony w Białymstoku, a Marysia wywieziona na Sybir.
Po wojnie teren ten był eksploatowany przez PGR, a w budynkach znajdowały się magazyny, biuro i mieszkania pracowników. Większość dawnych pól została zalesiona. Niestety, wszystkie budynki ulegały stopniowej dewastacji. Dworek był w takim stanie, że musiał zostać rozebrany. Wspomnienia pozostały tylko na zdjęciach znajdujących się u Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Białymstoku.
Całe szczęście Żylicze mają teraz nowych właścicieli, którzy czują „ducha historii”. Powoli przywracają oni blask temu miejscu i chętnie oprowadzają zbłąkanych wędrowców po dawnym folwarku de Virionów.
Monika Pietkiel
Majątek w Żyliczach. Na dwóch ostatnich zdjęciach Mieczysław de Virion i Wanda Helena de Virion: