Gaz czuć było w całej klatce schodowej, a do mieszkania nie można się było dostać...
W sobotę o godzinie 17 do Placówki Straży Granicznej w Krynkach zgłosiła się mieszkanka jednego z bloków na ulicy Bema, prosząc o pomoc. Kobieta twierdziła, że z jednego z mieszkań ulatnia się gaz, który był wyczuwalny na całej klatce schodowej. Dodała, że w lokum tym jest właściciel mieszkania, jednak nie odbiera telefonu i nie odpowiada na pukanie do drzwi, które są zamknięte.
Na ulicę Bema natychmiast pojechali chor. szt. SG Sławomir Grzybek i plut. SG Katarzyna Piekarska. Mimo pukania do drzwi nikt nie odpowiadał, funkcjonariusze podjęli więc decyzję wyważenia drzwi. Po wejściu do mieszkania zakręcili butlę z gazem i otworzyli okna, by wywietrzyć pomieszczenia.
Okazało się, że właściciel lokum po prostu spał. Gdy się obudził, to stwierdził, że nie był świadomy powagi sytuacji.
Przyczyną ulatniającego się gazu był nieszczelny przewód kuchenki gazowej. Właściciel mieszkania powiedział, że czuje się dobrze i nie potrzebuje pomocy lekarza, podziękował też za udzieloną mu pomoc - informują nas w mailu funkcjonariusze SG z Krynek.
opr. (is)