Już tylko w kilku gospodarstwach w wsi Nowowola hoduje się konie. Z roku na rok zwierząt jest jednak coraz mniej. Dlaczego rolnicy decydują się, by trzymać te konie?
- Dawniej nimal każdy w naszej wsi trzymał konie, to była podstawa. Teraz zaledwie trzy albo cztery gospodarstwa je mają. U nas tylko ogier jest prawdziwym koniem rasy sokólskiej, reszta to sokólskie z domieszką konia szwedzkiego. Teraz mamy 12 koni, w tym źrebaka, który urodził się 11 listopada. My je mamy, bo zawsze było u nas dużo koni i nie wyobrażam sobie życia bez widoku tych zwierząt pasących się na łace. Dla mnie wieś bez koni to nie wieś i koniec. Ludzie nie chcą teraz jednak prowadzić hodowli, bo to się nie opłaca. Większość osób przerzuciło się na bydło. Może moje wnuki dalej będą zajmować się końmi - powiedziała Bogumiła Pyłko z Nowowoli.
- Ja od małego wychowywany byłem w domu, gdzie z pokolenia na pokolenie były trzymane konie, to nie dziwo że i we mnie zaszczepił się bakcyl. Zimą, gdy jest śnieg, można zaprzęgać konia do sań. Mój tata mnie nauczył jak obchodzić się z końmi, a młode osoby nie chcę zajmować się tym zajmować - dodał Piotr Pyłko, syn.
Rasa koni sokólskich wyhodowana została w XIX wieku na bazie rodzimych małych koni roboczych, uszlachetnianych importowanymi zwierzętami zimnokrwistymi, głównie z Belgii, Francji i Niemiec. Nazwa "koń zimnokrwisty" pojawiła się w polskiej literaturze fachowej w roku 1964 wraz wydaniem drukiem pierwszej księgi stadnej pod tytułem "Księga Stadna Koni Zimnokrwistych i Pogrubionych". Wdrażane są programy ochronne mające na celu zachowanie tej rasy.
(SzW)
Konie państwa Pyłko z Nowowoli. Zdjęcia: